Przespany początek spotkania sprawił, że Energa Czarni Słupsk szybko zyskali kontrolę nad starciem w Tarnobrzegu. Pierwszą odsłonę gospodarze przegrali aż 16:30, ale z czasem rozkręcali się i przez 30 minut byli dla faworyta równorzędnym rywalem. Goście kontrolowali starcie, ale w kilku momentach Jezioro Tarnobrzeg mocno zbliżyło się do przeciwnika. Po raz kolejny było jednak widać brak lidera, zwłaszcza w ataku. Chęci i walki graczom nie można odmówić, ale na nic zdała się niezła gra w innych elementach. Energa Czarni wygrali 83:72, ale poza wynikiem nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Przeciwnie Zbigniew Pyszniak - jego zespół przegrał, a mimo to nie miał on do zawodników wielkich pretensji.
[ad=rectangle]
- Myślę, że nie było to najgorsze spotkanie z naszej strony. Były momenty niezłej gry, ale nie brakowało i tych słabszych fragmentów. Z tego co wyliczyłem, to zespół ze Słupska z naszych błędów rzucił nam 14-16 punktów. To było jak to się mówi "bez akcji", dlatego to bardzo boli - przekonuje Pyszniak.
19 asyst i tylko sześć strat pokazuje, że Jeziorowcy zagrali nie dość, że starannie to także zespołowo. Dla porównania Czarne Pantery zaliczyły aż 20 strat, ale fatalna skuteczność i brak boiskowego cwaniactwa w ważnych momentach sprawił, że mimo ambicji ekipa z Podkarpacia nie włączyła się na poważnie do walki o wygraną.
- Gdy doszliśmy ich na pięć oczek, to Kuba Patoka popełnił głupią stratę. Potem mieliśmy osiem punktów mniej, to nie trafiliśmy dwóch osobistych, a Craig Williams dwa razy zagrał bardzo pochopnie. Szkoda, ale wydaje mi się, że zagraliśmy adekwatnie do posiadanych możliwości - nie ukrywa opiekun tarnobrzeżan.
Na tle wymagającego rywala gospodarze pokazali się z dobrej strony, ale przewaga fizyczna Energi Czarnych i szeroka rotacja obnażyła wszelkie słabości i braki Jeziora. Dodatkowo Zbigniew Pyszniak znów nie był zadowolony z pracy sędziów, którzy wiele razy podejmowali dość dziwne decyzje.
- To naprawdę mocny zespół, mają szeroką ławkę do grania. Mogliśmy w pewnym momencie mocniej przycisnąć i ten wynik mimo wszystko mógłby być inny. O faulach i innych decyzjach nie będą mówił, bo znowu karę dostanę. Nie wiem, uwzięli się na nas może? - zastanawia się Zbigniew Pyszniak.