Śląsk Wrocław był murowanym faworytem środowego starcia z Anwilem Włocławek, ale Rottweilery okazały się niespodziewanie trudnym przeciwnikiem. Pomimo krótkiej ławki, włocławianie nie pozwalali gościom rozwinąć skrzydeł. Zawodnicy Emila Rajkovicia przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero w samej końcówce.
[ad=rectangle]
- Derby rządzą się swoimi prawami, a Anwil to obecnie bardzo nietypowa drużyna. Ma niższy skład, w związku z czym stara się grać szybciej, stara się podstępnie bronić. Może jest trochę chaosu, ale to taki styl i w tym też jest metoda. Chodzi o to by wygrywać, ale tym razem to nasz styl był górą. Udało nam się sprowadzić ten mecz do naszego stylu i stąd wygrana - powiedział Michał Gabiński, skrzydłowy Śląska Wrocław.
Po 20 minutach wrocławianie prowadzili nieznacznie - 46:41, ale już w trzeciej kwarcie potrafili zbliżyć się do granicy 10 punktów przewagi. Anwil jednak każdorazowo zbliżał się do gości i jeszcze na dwie minuty przed ostatnią syreną było tylko 84:82 dla Śląska.
- Przede wszystkim ustabilizowaliśmy nasz atak pozycyjny, przenieśliśmy grę na połowie boiska. Tak chcieliśmy grać od początku, ale udało nam się dopiero w drugiej części meczu. Od trzeciej kwarty graliśmy lepszą defensywę i to też było kluczowe - komentował Gabiński.
Śląsk wygrał mecz 28. kolejki TBL, bo zagrał na bardzo dobrej skuteczności: 62 procent za dwa oraz 48 za trzy. Ta efektywność przykryła inne braki, m.in. aż 19 strat (13 w pierwszej połowie) i tylko trzy przewinienia.
- Anwil gra bardzo wąską rotacją i oni odpuszczali niektóre nasze rzuty. Po prostu musieli, żeby dać radę fizycznie. My z kolei powinniśmy lepiej wykorzystać tę sytuację. Tymczasem na początku mieliśmy z tym problemy, a także popełnialiśmy straty. One wynikały z tego, że nie w tempie szukaliśmy zawodników pod koszem. Mimo wszystko jednak nie ma sensu się usprawiedliwiać. My jako zespół musimy umieć wykorzystywać swoje przewagi - zakończył Gabiński.