PGE Turów musiał pokonać Stelmet różnicą przynajmniej ośmiu oczek, żeby znaleźć się na fotelu lidera przed play-off. Ostatecznie mistrz Polski okazał się lepszy od wicemistrza różnicą 13 punktów (92:79) i tym samym zapewnił sobie przewagę parkietu w play-off aż do samego finału.
[ad=rectangle]
- Bardzo cieszę się z tego, że udało nam się wywalczyć pierwsze miejsce w po sezonie zasadniczym, a do tego - zagraliśmy naprawdę udane spotkanie. Pokazaliśmy w tym meczu, że jesteśmy kolektywem i zespołem - powiedział Filip Dylewicz, skrzydłowy PGE Turowa.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy wydawało się, że to Stelmet jest bliższy pierwszego miejsca przed play-off. Nie tylko dlatego, że nowy trener zespołu, Saso Filipovski odmienił oblicze drużyny, ale również dlatego, że na przełomie stycznia i lutego PGE Turów przegrał cztery z siedmiu meczów, a marzec również rozpoczął od porażki. W ostatnich ośmiu spotkaniach zgorzelczanie zwyciężyli jednak sześciokrotnie i ostatecznie kolejny raz wywalczyli mistrzostwo sezonu zasadniczego.
[i]
- Ten kryzys, który wszyscy nam wytykali nie tak dawno, jest już za nami, co właśnie widać po pojedynku ze Stelmetem Zielona Góra. Kontrolowaliśmy to spotkanie w pełni, poza krótkimi epizodami w trzeciej kwarcie, ale u nas to chyba zawsze tak już musi być. Najważniejsza jednak jest wygrana -[/i] dodał Dylewicz.
Jako lider tabeli, PGE Turów zmierzy się w ćwierćfinale play-off z Treflem Sopot, który awansował do najlepszej ósemki z ostatniego miejsca dzięki zwycięstwu nad Wikaną Startem Lublin. Co ciekawe, to właśnie sopocianie byli w tym sezonie pierwszym zespołem, który pokonał zgorzelczan i tym samym zatrzymał 13-meczową serię mistrza.
- Teraz czekamy na Trefla Sopot i na pewno nie będzie to łatwa seria. Niedawno wygraliśmy w Sopocie, a ciężko wygrywa się po raz kolejny w tej samej hali rywala. Kluczowe jest oczywiście to, żeby przyjechać do Sopotu z dwoma zwycięstwami na koncie. Myślę, że nasze umiejętności, forma oraz chęci pozwolą nam wygrać tę serię - zakończył Dylewicz.