Chris Paul doskonale zna smak porażki. Gra na parkietach NBA od 2005 roku, przez wielu specjalistów uważany jest za najlepszego rozgrywającego globu, ale jak na razie, jego największym osiągnięciem drużynowym jest awans do półfinału Konferencji Zachodniej. Trzykrotnie odpadał na tym szczeblu zmagań. W tym roku, jak typowali najznamienitsi analitycy, miało być jeszcze gorzej.
[ad=rectangle]
Los Angeles Clippers w pierwszej rundzie fazy play-off spotkali się z obrońcami tytułu, San Antonio Spurs. Kończąc sezon zasadniczym na 3. miejscu zapewnili sobie przewagę parkietu, ale dwukrotnie przegrali w Hollywood i w pewnym momencie serii przegrywali 2-3. Nie dość, że stanęli na ostrzu noża, to jeszcze spotkanie numer sześć rozgrywane było w San Antonio, gdzie podopieczni Gregga Popovicha dwukrotnie pokonywali ich w sezonie regularnym.
Tym razem było inaczej. Drużyna z Miasta Aniołów utrzymała się przy życiu i ponownie przeniosła rywalizację do Staples Center. Tam w sobotę przy aplauzie blisko 20-tysięcznej widowni dokonała niemożliwe, ogrywając mistrzów 111:109 i zapewniając sobie udział w drugiej rundzie. Blake Griffin wywalczył 24 punkty, 13 zbiórek i 10 asyst, Matt Barnes zastopował najważniejszą akcję spotkania, ale rzutem, który otworzył przed Clippers wszystkie furtki, popisał się filigranowy rozgrywający, Chris Paul. Wcześniej siedział przygnębiony na ławce rezerwowych, łapiąc się za udo.
Ból ścięgna doskwierał mu już na początku meczu, kiedy zmuszony był nawet udać się do szatni. Nie minął do końca spotkania. 29-latek pomimo przeciwności spędził na parkiecie 37 minut, zapisując na swoim koncie 27 oczek (9/13 z gry, 5/6 za 3, 4/4 za 1) i 6 kluczowych podań. Trafił dwa kluczowe osobiste w końcówce i zaaplikował San Antonio Spurs game-winnera, który zakończył ich udział w sezonie 2014/2015. - Myślałem o zespole i wszystkich rzeczach, które razem przeszliśmy - opowiadał później CP3. - Wiem, że jeżeli taka sytuacja spotkałaby innego zawodnika naszej drużyny, nie poddałby się. Próbowałem więc po prostu znaleźć sposób, by wrócić - kontynuował rozgrywający.
W sobotę prowadzenie zmieniało się aż 31 razy. - Jeśli ktoś napisałby scenariusz do filmu, myślę, że takie zakończenie, byłoby idealne - mówił dumnie rezerwowy LA Clippers, Jamal Crawford. - Mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale dziś możemy się cieszyć i uświadomić sobie, co potrafimy - dodaje doświadczony strzelec. Rywalami podopiecznych Doca Riversa w półfinale Konferencji Zachodniej będą Houston Rockets.
Po zakończeniu siódmego meczu z podziwu nie mógł wyjść nawet pięciokrotny mistrz NBA i serdeczny przyjaciel Chrisa Paula, Tim Duncan. Obu dzieli aż dziewięć wiosen, ale poznali się już za młodych lat. - To było niewiarygodne. Wiem, że grał z lekkim urazem, ale przebrnął przez to wszystko i znalazł sposób, aby się z tym uporać. Jest wielkim liderem i było fantastycznie móc obejrzeć jego popis. Żałuję tylko, że byłem po drugiej stronie - komplementował rozgrywającego 39-letni podkoszowy San Antonio Spurs.