Michał Fałkowski: Kiedy rozstawałeś się z trenerami oraz pracownikami klubu powiedzieliście sobie "żegnajcie" czy "do zobaczenia"?
Patrik Auda: Wiem o co pytasz i... tak, jest szansa, że zagram w Polfarmexie Kutno ponowie. Nic nie jest jednak przesądzone, a ja nie chcę zbyt wiele mówić w tym momencie.
[ad=rectangle]
A gdyby to od ciebie tylko zależało?
- Powiedziałem wszystkim w klubie, że pobyt w Kutnie uważam za udany i że jeśli tylko razem z agentem stwierdzimy, że Polfarmex to dla mnie najlepsza opcja to z chęcią podpiszę przedłużenie umowy.
Na brak ofert nie będziesz mógł jednak narzekać. Już w trakcie sezonu pytały o ciebie inne kluby Tauron Basket Ligi.
- To wiesz więcej ode mnie. Do mnie nic takiego nie dotarło.
W ostatniej rozmowie, jeszcze w trakcie trwania sezonu zasadniczego, powiedziałeś, że nawet jeśli nie uda wam się wejść do play-off, sezon i tak będzie uznany za udany. Rozumiem, że teraz nie pozostaje nic innego, jak potwierdzić tamte słowa?
- Nie tyle, co udany, co po prostu świetny. To był świetny sezon dla klubu, biorąc pod uwagę fakt, że Polfarmex debiutował w rozgrywkach Tauron Basket Ligi. Oczywiście, można było zrobić więcej i awansować do play-off, ale mimo wszystko odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Walczyliśmy do samego końca o najlepszą ósemkę, a przecież musieliśmy radzić sobie bez swojego najlepszego zawodnika, naszego lidera Kwamaina Mitchella. Bardzo żałujemy, że nie mógł grać w kluczowym momencie sezonu.
Tym bardziej, że do play-off zabrakło jednego zwycięstwa więcej.
- Przyznam się, że nadal mam w głowie mecz ze Stelmetem Zielona Góra. To było nasze spotkanie i wynik powinien być zupełnie inny. Ten gwizdek z ostatniej akcji meczu będzie mi się śnił jeszcze długo...
To aż tak bolesne?
- Bolesne. Ale z drugiej strony, już nic z tym nie możemy zrobić, więc nie ma co dłużej o tym rozmawiać.
Przyjechałeś do Polski z konkretnymi oczekiwaniami sportowymi. Jesteś usatysfakcjonowany po tych kilku miesiącach?
- Tak. Myślę, że mogę być zadowolony z tego, co osiągnąłem i jak grałem w moim pierwszym sezonie w profesjonalnej karierze. Oczywiście, wolałbym mimo wszystko wejść do play-off, bo uważam, że najlepsza ósemka to adekwatny pułap do moich obecnych umiejętności. Ten sezon też dobrze pokazał mi jaka jest różnica między grą amatorską, a zawodową i pokazał również nad czym muszę jeszcze pracować.
Nad defensywą.
- Jak najbardziej.
[nextpage]Ten sezon był jednak dla ciebie momentami trudny. Mam na myśli kontuzję stopy, przez którą nie zagrałeś w kilku meczach.
- To rzeczywiście była bardzo przykra sytuacja. Nie brakowało mi wówczas wątpliwości, tym bardziej, że skutki urazu stopy odczuwałem jeszcze przez kilka tygodni później. Długo nie mogłem złapać właściwej formy i tym samym znaleźć sobie miejsca w zespole.
Obawiałeś się, że stracisz nie tylko minuty, ale również kontrakt?
- Były takie momenty zwątpienia. Na szczęście klub zachował się pięknie. Wszyscy trenerzy oraz pracownicy Polfarmexu wspierali mnie i pomagali w każdej sytuacji, np. jeździliśmy do bardzo wielu specjalistów, by maksymalnie szybko przyspieszyć powrót na parkiet. Pojechaliśmy nawet do odległego Szczecina, bo tam mógł przyjąć nas jakiś bardzo dobry fachowiec. To takie małe elementy, ale właśnie dzisiaj dzięki nim rozważam opcję pozostania w Kutnie na kolejny sezon.
Druga połowa sezonu była zdecydowanie lepsza w twoim wykonaniu, niż pierwsza. Wypunktuj proszę jakie czynniki miały wpływ na twój wybuch formy?
- Przede wszystkim zacząłem lepiej rozumieć koszykówkę europejską i w końcu, po kilku miesiącach, zaaklimatyzowałem się w nowym otoczeniu. Dodatkowo, po kontuzji nie było już śladu. Mogłem normalnie biegać, skakać, co z kolei przełożyło się na większe zaufanie i minuty ze strony Jarosława Krysiewicza. I to było tak naprawdę dla mnie najważniejsze - że trener nadal dostrzega we mnie ważne ogniwo zespołu i mi ufa. Grałem z większą pewnością siebie. Myślę, że te czynniki są najistotniejsze... Chociaż nie, jeszcze jedna rzecz: w drugiej części sezonu zdecydowanie lepiej rozumiałem się z moimi kolegami i nie mam tutaj na myśli tylko boiska, ale również poza nim. Można powiedzieć, że choć atmosfera w drużynie była bardzo dobra od początku sezonu, to jednak po kilku miesiącach zaczęliśmy być prawdziwą drużyną.
Co do zespołu... Trzeba jednak zauważyć, że ostatniego meczu sezonu nie zagraliście tak, jak wszyscy by oczekiwali.
- Niezbyt dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu. Wiem, że to może dziwnie brzmi, ale jednak popełniliśmy kilka błędów. Przede wszystkim, oczekiwaliśmy, że oni zagrają inaczej taktycznie. A tymczasem torunianie zagrali świetnie, dużo trafiali z dystansu, wykorzystali przewagę swojej hali. Mocno nas zaatakowali, a my gdzieś schowaliśmy się zupełnie... Rzeczywiście szkoda, że w ten sposób zakończyliśmy sezon.
Czy fakt, że pomimo zwycięstwa Polski Cukier Toruń nie awansował do play-off, bo swój mecz wygrał Trefl Sopot, w jakimś stopniu pomógł wam zaakceptować te okoliczności? W końcu nawet gdybyście wygrali w Toruniu, i tak nie byłoby awansu.
- Tak. Było nam łatwiej to zaakceptować. Gorzej byłoby, gdybyśmy przegrali i Trefl również by przegrał swój mecz. Wtedy okazałoby się, że to nasze spotkanie z Polskim Cukrem było kluczowe. A tak? Nic nie było w naszych rękach, wiedzieliśmy o tym przed meczem, sopocianie wykorzystali to, że wszystko zależało od nich i dzięki temu nam jest trochę łatwiej.
Jest jakiś szczegół z tego sezonu, który zapamiętasz na długo?
- Nasi kibice. Wow, ale to są niesamowici ludzie! Gdy fani ustawiają się w kolejce do kas od godziny 5 rano, choć kasy otwierane są o 9, tylko dlatego, żeby mieć pewność, że zobaczą następny mecz na żywo to... jest to naprawdę wyjątkowe.