Wielkie emocje w Oakland! Stephen Curry i Klay Thompson zatrzymali Jamesa Hardena

East News
East News

Podwojony James Harden nie dał rady oddać rzutu w ostatnich sekundach meczu, a jego Houston Rockets już po raz szósty w sezonie, a drugi w fazie play-off ulegli Golden State Warriors.

Spotkania tego typu, jak drugi finał Konferencji Zachodniej, mogą się podobać kibicom. Było niewiele przerw w grze (Warriors wykonywali tylko 13 rzutów osobistych, Rockets 19) i dużo dynamicznej koszykówki. Do tego trzymająca w napięciu końcówka, w której podopieczni Steve'a Kerra byli bliscy roztrwonienie 8-punktowej przewagi! Goście przez ostatnią minutę i 32 sekundy meczu ze stanu 90:98, doprowadzili do wyniku 98:99.
[ad=rectangle]
Po tym, jak Harrison Barnes nie wykorzystał ostatniego posiadania Golden State Warriors, Houston Rockets mieli time-out, piłkę i wszystko w swoich rękach. James Harden zanotował zbiórkę i momentalnie popędził w kierunku przeciwnego kosza. Kevin McHale nie poprosił o przerwę, a o losach meczu miał przesądzić ewentualny celny bądź niecelny rzut Brodacza.

Blisko 20 tysięczna widownia zgromadzona w ORACLE Arena mogła zadrżeć z niepokoju, ale o to, by sympatycy Wojowników opuszczali halę w radosnych nastrojach zadbali Stephen Curry i Klay Thompson. Liderzy gospodarzy podwoili Jamesa Hardena, skutecznie uniemożliwiając mu oddanie potencjalnego game-winnera!

Ci, którzy oglądając w czwartek Jamesa Hardena mieli wątpliwości co do tego czy na pewno jest człowiekiem, a nie przybyszem z kosmosu, dostali odpowiedź w ostatniej akcji. Rewelacyjny 25-latek zapisał na swoim koncie 38 punktów (13/21 z gry), 10 zbiórek, dziewięć asyst i trzy przechwyty, ale w newralgicznym momencie pokazał swoje ludzkie oblicze, tracąc piłkę. - To frustrujące, oddać mecz w taki sposób - powiedział na konferencji prasowej Harden.

Oprócz Brodacza, świetne zawody dla Houston Rockets rozegrał też Dwight Howard. Środkowy zmagający się z urazem kolana spędził na boisku 40 minut, a w tym czasie zaaplikował rywalom 19 oczek i zebrał 17 piłek. Przyjezdnym zabrakło z kolei skutecznych akcji Josha Smitha (10 punktów, 5/17 z gry), Trevora Arizy (siedem punktów, 3/8 z gry) czy Coreya Brewera (trzy punkty, 1/5 z gry). Warto dodać, że podopieczni McHale'a zakończyli pierwszą połowę serią 23:6, odrabiając 17 oczek straty. W trzeciej kwarcie prowadzili nawet 65:59, ale ostatecznie skapitulowali różnicą jednego punktu.

Golden State Warriors do objęcia prowadzenia 2-0 w finale Konferencji Zachodniej poprowadził niezawodny Stephen Curry. MVP sezonu zasadniczego skompletował 33 oczka i sześć asyst, trafiając 5 na 11 oddanych rzutów zza łuku. Ponadto wraz z Thompsonem w kluczowym momencie zastopował Jamesa Hardena. - Wiedziałem, że prawdopodobnie nie będzie podawał. W tym momencie po prostu nie mogłem pozwolić mu na oddanie rzutu - mówił o ostatniej akcji Curry.

Rozgrywającemu wtórowali Andrew Bogut czy Shaun Livingston. Australijczyk w 30 minut wywalczył 14 punktów, osiem zbiórek, cztery asysty i pięć bloków (!), a rezerwowy playmaker trafił wszystkie cztery oddane rzuty z gry, notując cenne osiem oczek. - Spotkały się dwa zespoły, które naprawdę chcą dostać się do finału - podsumował opiekun Warriors, Steve Kerr. Trzeci mecz rywalizacji już w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 3:00 czasu polskiego.

Golden State Warriors - Houston Rockets 99:98 (36:28, 19:27, 22:20, 22:23)

Warriors: Curry 33, Bogut 14, Thompson 13, Green 12, Livingston 8, Barnes 7, Iguodala 6, Barbosa 4, Ezeil 2.

Rockets: Harden 38, Howard 19, Jones 12, Smith 10, Terry 9, Ariza 7, Brewer 3, Capela 0, Johnson 0, Prigioni 0.

Stan rywalizacji: 2-0 dla Golden State Warriors

Źródło artykułu: