[b]
Karol Wasiek: Lubisz LeBrona Jamesa bądź Jamesa Hardena?[/b]
Karol Gruszecki: Lubię ich obu. A dlaczego pytasz?
Pytam, bo oglądając mecz numer trzy w serii, miałem wrażenie, że próbujesz ich naśladować. Bardzo często decydowałeś się na indywidualne zagrania. To była zaplanowana strategia, czy nieco wyłamałeś się z założeń przedmeczowych?
- Nie wyłamywałem się z systemu. Trener mówił przed meczem do mnie, abym był agresywny i podejmował odważne decyzje. Nie ma co ukrywać, że w naszej taktyce było dość mało akcji dla zawodnika z pozycji numer trzy. Czasami podejmowałem indywidualne akcje, bo wierzyłem, że przyniosą one korzyść dla zespołu. Można powiedzieć, że czasami "piłowałem" pod siebie.
[ad=rectangle]
Koledzy nie mieli pretensji? Wydaje się, że w niektórych momentach mogłeś im tę piłkę podać.
- Zgadza się, ale ja nie jestem rozgrywającym. Jestem graczem, który lepiej zdobywa punkty niż podaje. W niektórych sytuacjach, kiedy wyprowadzam kontrę, to raczej myślę o tym, żeby uzyskać punkty niż kreować innych zawodników. W drugiej połowie sytuacja się nieco zmieniła, bo podałem im na wolną pozycję. Warto jednak pamiętać, że nie takie miałem zadania w tym zespole. Od kreowania pozycji był Jerel Blassingame.
Czy te indywidualne akcje nie wynikały poniekąd z obrony Rosy, która chyba nie do końca potrafiła znaleźć sposobu na twoje penetracje?
- Myślę, że obrona Rosa była na te penetracje przygotowana, ale ja po prostu bardzo chciałem wygrać ten mecz. Postanowiłem być znacznie bardziej agresywny. Uważałem, że taka gra pomoże nam w odniesieniu zwycięstwa. Tak się mecz ułożył, że wymuszałem sporo przewinień i stawałem na linii rzutów osobistych. Te rzuty wpadały, z czym miałem problemy w poprzednich spotkaniach.
Już w samej pierwszej połowie wykonałeś 10 rzutów wolnych, co nie zdarza się zbyt często...
- To prawda. Sam nie przypominam sobie, kiedy taka sytuacja miała miejsce w przeszłości (śmiech). Wynikało to też z tego, że Rosa bardzo agresywnie wyszła na nasz zespół. Popełniali sporo przewinień i szybko przekraczali limit fauli. Cieszę się, że graliśmy w ten sposób, a nie nastawialiśmy się tylko na rzuty trzypunktowe. Potrafiliśmy wykorzystać to, że Rosa nas faulowała.
Wygraliście 74:70, ale prawda jest taka, że to Rosa przez większość meczu prowadziła i była bliżej medalu. Co zadecydowało o waszym zwycięstwie?
- Przez trzy i pół kwarty to Rosa kontrolowała ten mecz i wydawało się, że to radomianie zgarną brąz. W pewnym momencie mieli nawet przewagę ośmiu punktów i nie ukrywam, że to słabo wyglądało z naszej strony. Jednak po raz kolejny pokazaliśmy charakter. Nie poddaliśmy się i na szczęście udało się wygrać.
[nextpage]W trakcie play-offów grałeś z poważną kontuzją prawej ręki. Ta sytuacja sprawiła jednak, że otworzyłeś nowe opcje w ataku, chociażby penetracje na lewą ręką, z której do tej pory za często nie korzystałeś.
- To prawda. Prawa ręka jest moją dominującą. Całe życie tak grałem, ale po treningach bardzo często zostawałem i oddawałem sporo rzutów wolnych lewą ręką. Zastanawiałem się nawet, czy nie przełożyć tego na mecz, ale ostatecznie zostałem przy dawnej opcji (śmiech). Myślę, że przez tę kontuzję złapałem nieco więcej pewności siebie. To poszerzy mój wachlarz zagrań. Będę jeszcze bardziej wszechstronny.
Twoje statystyki poszły znacząco do góry w porównaniu do minionych sezonów. Jaką oceną w skali szkolnej wystawiłbyś sobie za ten sezon?
- Myślę, że takie mocne 4+ (śmiech). Statystycznie ten sezon wyglądał naprawdę nieźle. Cieszę się niezmiernie z tego, że zdobyliśmy brąz. Bez tego te statystyki nie miałaby żadnego znaczenia. Jedyna rzecz, która mnie nie satysfakcjonuje to zbiórki. Dopiero od przyjścia trenera Kairysa zacząłem zbierać. U trenera Mijatovicia miałem szczątkową liczbę zbiórek. Miałem tam po dwie, trzy zbiórki.
Dlaczego u trenera Kairysa tych zbiórek było więcej?
- Przede wszystkim zmieniła się moja mentalność. Trener Kairys bardzo na to zwracał uwagę. Na każdym meczu chciał, aby każdy atakował strefę podkoszową. Nasza gra się znacznie zmieniła, doskonale znałem swoją rolę w zespole. Łatwiej mi się grało u trenera Kairysa.
[b]
Czyli można powiedzieć, że u trenera Mijatovicia obserwowałeś tylko lot piłki, a za czasów Donaldasa Kairysa atakowałeś za każdym razem strefę podkoszową?[/b]
- Coś w tym jest (śmiech). U trenera Mijatovicia obserwowałem lot piłki i koncentrowałem się na tym, żeby jak najszybciej pobiec do kontrataku. Na tym nasza gra się głównie opierała. To był system, który preferował szybką grę. Przez to nie zawsze było się gotowym do zbiórki w defensywie.
Chyba wielką tajemnicą nie jest, że ten system do was nie pasował.
- Zgadza się. Była wówczas znacznie ograniczona rotacja. Jak pokazywały mecze - ten system do nas nie pasował. A przecież zawodników mieliśmy naprawdę dobrych. Wystarczyły proste korekty i ten zespół zaczął fajnie funkcjonować.
Twoją dobrą grę zauważył także trener Mike Taylor, który powołał cię do szerokiej kadry. Zaskoczony?
- Nie, ponieważ słyszałem, że będę w szerokiej kadrze (śmiech). To wielkie wyróżnienie i bardzo się z tego powodu cieszę.