[b]
Karol Wasiek: [/b]Nie ma co ukrywać, że trudny sezon przed Treflem Sopot. Jaki był więc decydujący czynnik, że zdecydował się pan na pracę w tym klubie?
Zoran Martić: Chyba mam coś w sobie z szaleńca (śmiech). Wiem, że sytuacja w klubie nie jest idealna, ale to dla mnie duże wyzwanie, którego chętnie się podejmę. W klubie nie oczekują ode mnie świetnego wyniku już w pierwszym roku pracy. Chcemy podążać krok po kroku do przodu. To bardzo komfortowa sytuacja dla nowego trenera.
Mam pracować z młodymi koszykarzami, którzy z roku na rok mają robić coraz większe postępy. Nie jest to dla mnie nowa sytuacja, ponieważ wcześniej miałem z tym do czynienia i udawało mi się wypromować kilku zawodników do seniorskiej koszykówki. Tak było na Ukrainie, w Słowenii czy Czarnogórze. Mam nadzieję, że tak samo będzie w Sopocie.
[ad=rectangle]
Był pan zaskoczony propozycją ze strony Trefla Sopot?
- Prawda jest taka, że w życiu nigdy nie wiesz, czego możesz się spodziewać następnego dnia. Nie będę ukrywał, że oferta Trefla mnie zaskoczyła, ale dość szybko złapaliśmy wspólny język. Wydaje mi się, że mamy wspólne cele na te najbliższe trzy lata.
No właśnie. Ta trzyletnia umowa jest dość innowacyjnym pomysłem, jak na warunki europejskiej koszykówki. Rzadko ktoś decyduje się na takie rozwiązanie.
- Wiem, że to nowa sytuacja zarówno dla mnie, jak i dla klubu. Jestem zdania, że to podnosi komfort pracy. Jeśli musisz myśleć po każdym sezonie, gdzie będziesz pracował, to nie masz tak naprawdę czasu zająć się rozwojem młodych zawodników, a to właśnie ma być podstawą mojej pracy w Treflu Sopot. Widać, że klub dzięki nowemu prezesowi zmienił filozofię funkcjonowania i chce tworzyć coś trwałego.
Co trener może w tej chwili powiedzieć o składzie sopockiego zespołu na kolejny sezon?
- Trudno mi powiedzieć, jak będzie wyglądał skład drużyny w kolejnym sezonie. Pracujemy nad wzmocnieniami. Na pewno łatwo nie będzie, bo w budżecie nie mamy wielkich pieniędzy na wzmocnienia. Zrobimy jednak co w naszej mocy, aby zbudować silny zespół. Nie stać nas na najdroższych koszykarzy. Poszukamy zawodników, którzy są głodni gry. Chcemy młodych graczy gotowych pracować ciężko na treningach. Niektórzy z nich pewnie nie dostali dużej liczby minut w poprzednim sezonie, a my będziemy chcieli to zmienić i dać im szansę rozwoju.
[b]
Coraz więcej słoweńskich trenerów przyjeżdża do Polski. Tauron Basket Liga idealnym miejscem do pracy?[/b]
- (śmiech) Warto zauważyć, że Andrej Urlep był pierwszym słoweńskim szkoleniowcem, który przyjechał do Polski. Udało się mu odnieść wiele sukcesów. Można śmiało powiedzieć, że otworzył on drzwi kolejnym trenerem. Jego drogą podążyli następni. Mam szacunek do każdego mojego rodaka pracującego w tej roli. Teraz kilku z nich będzie moimi rywalami (śmiech). To na pewno będzie ciekawe doświadczenie.
Słoweńscy trenerzy w TBL charakteryzują się tym, że w pierwszej kolejności stawiają na defensywę. Pan także pójdzie w tę stronę?
- Myślę, że tak. Wydaje mi się, że nie mamy innej drogi, aby odnieść sukces. Możesz wygrywać mecze poprzez ofensywę w momencie, kiedy masz taką drużynę, jak Golden State Warriors. Tam zawodnicy potrafią w jednym spotkaniu rzucić po 20 rzutów z dystansu i trener nie musi się o nic martwić. Tego w Treflu na pewno nie będzie. Jeśli masz ograniczony budżet, nie posiadasz tych najbardziej utalentowanych koszykarzy, nie jesteś w stanie wygrać bez twardej defensywy. Obrona jest kręgosłupem drużyny.
Rozmawiał pan ze swoimi rodakami na temat pracy w klubie?
- Tak, ale nie ze wszystkimi. Filipovski walczył przecież o mistrzostwo Polski. Ostatecznie udało mu się je zdobyć i serdecznie mu gratuluję. Udało mi się zamienić parę słów z Andrejem Urlepem, a także zawodnikami, którzy grali wcześniej w Sopocie.
I jakie wiadomości pan uzyskał?
- Same dobre wieści. Oczywiście dowiedziałem, że sytuacja w klubie nie jest taka, jak była w latach poprzednich. To jest jednak normalna sytuacja, bo każdego dopadł kryzys ekonomiczny i trzeba zdać sobie z tego sprawę. To duże wyzwanie, którego nie boję się podjąć.
Jak będą wyglądać najbliższe tygodnie?
- Na pewno kilka razy głowa mnie mocniej zaboli. To oczywiste, że każdy trener chce mieć najlepszych utalentowanych graczy w swojej drużynie. Nie wiadomo jednak, czy będziemy w stanie zachęcić ich do gry w Treflu. Trzy rzeczy muszą się zgadzać, aby dany gracz do nas przyszedł: my będziemy go chcieli, on będzie chciał u nas grać i czy damy radę mu zapłacić. Wiem, że czasami będzie trudno osiągnąć zadowalający rezultat na wszystkich płaszczyznach, ale będziemy robić wszystko, co w naszej mocy.
Inaczej chyba było z Maskoliunasem, który chciał coś ulepić na szybko, mimo, iż budżet za bardzo na to Czytaj całość