Bartosz Diduszko: W Anwilu wszystko zweryfikuje parkiet

- Anwil to dla mnie najlepsza opcja. Nie wahałem się zbyt długo, negocjacje przebiegły bardzo sprawnie - mówi Bartosz Diduszko, nowy skrzydłowy włocławskiego klubu.

Równo tydzień temu Anwil Włocławek związał się z Kamilem Łączyńskim, a dwa dni później do rozgrywającego dołączył inny Polak, swingman Bartosz Diduszko. Obaj zawodnicy to zaczątek nowego zespołu Rottweilerów budowanego przez Igora Milicicia.
[ad=rectangle]
- Anwil szybko przedstawił mi bardzo konkretną ofertę. Nie wahałem się zbyt długo, negocjacje przebiegły bardzo sprawnie. Zadzwonił również do mnie trener Milicić i powiedział, że widzi mnie w swoim zespole, choć oczywiście szczegółów na temat roli i minut nie opowiadał. Zresztą, ja jestem zdania, że wszystko trzeba sobie wyrwać na parkiecie - mówi Diduszko, który poprzedni sezon spędził w Wikanie Start Lublin, gdzie spisywał się bardzo przyzwoicie - 11,4 punktu i 3,6 zbiórki.

- Owszem, otrzymałem inne propozycje, ale dla mnie Anwil Włocławek to taki naturalny krok w karierze. Miałem możliwość zostać w Lublinie, grać znowu dla trenera Pawła Turkiewicza, z którym współpracowaliśmy przez wiele lat, ale ostatecznie uznałem, że muszę zrobić kolejny krok w karierze. Tym krokiem jest obecnie pomoc Anwilowi wrócić na właściwe tory - tłumaczy 28-letni skrzydłowy, dodając - Dodatkowo, mam w tym klubie jeszcze coś do udowodnienia. Taki niezamknięty rozdział, bo przecież grałem już we Włocławku przez pół roku i można powiedzieć, że czuję pewien niedosyt. 

Diduszko to zawodnik dobrze znany włocławskim kibicom ze względu na liczbę 10 spotkań rozegranych w barwach Rottweilerów w sezonie 2010/2011. W zespole Emira Mutapcicia zakończył rozgrywki ze średnimi 2,9 punktu oraz 1,7 asysty zdobywanych w dziewięć minut. Włocławianie odpadli wówczas na etapie ćwierćfinału, przegrywając serię z Treflem Sopot. Obecny zespół Anwilu różni się jednak znacznie od tamtego - w ostatnim sezonie drużyna nie awansowała do play-off, a i budżet na graczy jest aktualnie zdecydowanie niższy.

- Oczywiście wiem w jakiej Anwil jest sytuacji, ale to, co było jest już nieistotne. Teraz trener Igor Milicić buduje zupełnie nowy zespół i ja wierzę, że czeka nas dobry sezon. Nie boję się ewentualnych problemów, bo też nie chodzi o to, żeby martwić się w tym momencie. Ja patrzę raczej na to, co sam mogę dać drużynie i wiem, że w porównaniu z poprzednim okresem, gdy grałem w Anwilu, obecnie jestem dużo bardziej pewny siebie, doświadczony i silniejszy mentalnie - dodaje koszykarz.

Póki co skład Anwilu jest zbyt wąski, by można mówić o jakimkolwiek podziale ról czy zadań. Nie wiadomo ilu Polaków jeszcze podpisze kontrakt z włocławskim klubem i na jakie pozycje chorwacki szkoleniowiec będzie dobierał sobie graczy z zagranicy. Trudno więc oszacować gdzie w tej układance miejsce dla Diduszki.

- Liczę, że będę ważnym elementem zespołu zgodnie z zapowiedziami trenera. O konkretach jednak nie rozmawialiśmy, bo ja jestem zdania, że i tak wszystko weryfikuje parkiet. Godzę się z każdą rolą, bo każda rola jest ważna, jeśli zespół dobrze funkcjonuje. Istotne jest to, że wiem na co mnie stać i wiem co mogę dać drużynie. Same słowa to jednak za mało, liczy się przede wszystkim trening - kończy Diduszko.

Źródło artykułu: