Łotwa - modelowy sposób pracy. Polska pójdzie śladem?

W 2001 roku po raz ostatni Łotysze zagrali w "ósemce" mistrzostw Europy. Teraz, po pokonaniu Słowenii znów są w tym gronie. W kraju zapanowała ogromna euforia. Duża w tym zasługa Ainarsa Bagatskisa, który z kadrą pracuje od 2010 roku.

Łotysze byli jednym z czterech organizatorów tegorocznego EuroBasketu. W Rydze podopieczni Ainarsa Bagatskisa wygrali trzy z pięciu meczów. Pokonali Czechów, Belgów i Estończyków. Do drugiej fazy awansowali z drugiego miejsca, trafiając w Lille na Słowenię.

Bukmacherzy w roli faworytów stawiali ekipę Jure Zdovca. Za każdą postawioną "złotówkę" można było zgarnąć około trzech za zwycięstwo Łotwy. Gracze Bagatskisa nie zważali jednak na przedmeczowe dywagacje i od samego początku ruszyli do ataku.

Kluczowa dla losów spotkania okazała się skuteczność z gry Łotyszy. Do kosza trafili prawie połowę wszystkich swoich rzutów (26/53). Najwięcej punktów dostarczył Janis Strelnieks - 17, dokładając osiem asyst i sześć zbiórek. Osiem oczek i cztery zbiórki uzyskał z kolei Rolands Freimanis, który na co dzień występuje w ekipie Uniksu Kazań.

Gracz nie krył swojego zadowolenia po zakończeniu spotkania. - Bóg miał nas w swojej opiece podczas tego meczu. Dawno Łotwa nie odniosła takiego sukcesu. Bycie w najlepszej ósemce mistrzostw Europy to cudowne uczucie. Wiem, że w naszym kraju jest ogromna radość. U nas w zespole jest podobnie - zauważa zawodnik.

Łotysze na swój sukces pracowali od kilku lat. W 2010 roku federacja zatrudniła Ainarsa Bagatskisa, który otrzymał spory kredyt zaufania. Zbudował podstawy, stopniowo wprowadzał młodych zawodników. Jego zespół z każdym rokiem stawał się coraz groźniejszy. O jego sile przekonali się także reprezentanci Polski w tegorocznych przygotowaniach.

- My na ten sukces pracowaliśmy od kilku lat. U nas nie ma przypadku. Wiemy, co chcemy robić na parkiecie. Trener prowadzi nas do sukcesów - dodaje gracz.

Bagatskis, który w przeszłości reprezentował barwy klubów z Bytomia i Pruszkowa, jest zachwycony postawą swoich zawodników. - Moi gracze walczą przez całe 40 minut. Jestem z nich dumny. Cieszę się, że udało zmienić się ich mentalność. Pracuję z kadrą ponad pięć lat i widzę, że z każdym rokiem stajemy się coraz lepsi. W 2011 roku na mistrzostwach Europy nie wypadaliśmy najlepiej, ale byliśmy wówczas najmłodszą ekipą w turnieju. To pokazało nam drogę, którą mamy podążać. Czerpię dużą radość z pracy z tą grupą ludzi - podkreśla trener Łotwy.

Łotysze są idealnym przykładem na to, że cierpliwa praca z jednym trenerem przynosi duże korzyści. Bagatskis zbudował podstawy pod wielkie sukcesy. Czy polska federacja powinna iść tym śladem i pozostawić Mike'a Taylora na dłużej?

Komentarze (0)