Steve Nash wraca, dołączy do mistrzów

Steve Nash rozstał się z ligą NBA, ale jest bliski powrotu w nowej roli. Były koszykarz finalizuje umowę z Golden State Warriors, gdzie będzie pełnił rolę doradcy w kwestiach rozwoju graczy.

W tym artykule dowiesz się o:

Steve Kerr bardzo dobrze zna się ze Stevem Nashem, więc mocno nalegał, żeby były gracz NBA dołączył do sztabu szkoleniowego Golden State Warriors i dopiął swego. W swojej nowej roli dwukrotny MVP tej ligi ma czuwać nad rozwojem graczy, przede wszystkim nad rozwojem rozgrywających.

Zarówno Kerr, jak i Rick Welts (dyrektor Warriors) współpracowali z Nashem jeszcze za czasów, kiedy ten reprezentował Phoenix Suns. Obaj pozostają jego bliskimi przyjaciółmi, co ułatwiło im nawiązanie współpracy. Trzeba dodać, że dla 41-latka nie będzie to praca w pełnym wymiarze czasowym. Nash po prostu kilka dni w miesiącu spędzi z zawodnikami Golden State Warriors, w czasie których będzie dzielił się swoim olbrzymim doświadczeniem. - Steve był oryginalną wersją Stepha Curry'ego - powiedział niegdyś trener Kerr, który teraz liczy, że Nash uczyni z niego gracza kompletnego.

Z podobnymi obowiązkami Nash mierzył się choćby w ostatnim sezonie, kiedy ze względu na kontuzje musiał ograniczyć się do pracy z młodymi graczami Los Angeles Lakers. Jak donosi ESPN, Steve tego lata udzielił kilku lekcji również innym zawodnikom - wśród nich znaleźli się m.in. Jeremy Lin, Kemba Walker, Dante Exum oraz C.J. McCollum.

Kuszony do powrotu

Przy tej okazji na jaw wyszło, że wcześniej bardzo mocno o angaż Steve'a Nasha zabiegali Dallas Mavericks. W czerwcu 41-latek wziął udział w charytatywnej imprezie, w której uczestniczył również Dirk Nowitzki. Lider zespołu lobbował za tym, aby weteran odwiesił karierę i wrócił na jeszcze jeden sezon, ale ostatecznie do niczego takie nie doszło.

Nash zakończył karierę w marcu 2015 roku. Na parkietach NBA spędził 19 sezonów i wspiął się na trzeciej miejsce wśród najlepiej podających tej gry. W 2004 i w 2005 roku rozgrywający sięgał po miano MVP rozgrywek.

Źródło artykułu: