Do piątkowego meczu rozpoczynającego walkę o Puchar Prezydenta Starogardu Gdańskiego, gospodarze przystąpili mocno osłabieni. Te problemy rywala starała się wykorzystać ekipa z Trójmiasta, która na początku pojedynku prezentowała się zdecydowanie lepiej od Polpharmy. Farmaceuci mieli m.in problemy ze zorganizowaniem swojej defensywny, gdzie co rusz kosze dziurawili Sebastian Kowalczyk lub Anthony Hickey.
- Od początku było widać, że brakuje nam tych działów - mówi Dariusz Szczubiał. - Do tego np. Flieger przyjechał na mecz prosto z Poznania i fizycznie wyglądał mimo tego bardzo fajnie, ale na pewno jego rzutu zabrakło, a inni? Głupich błędów w obronie dalej robimy sporo. Dobrą obroną wykazują się koszykarze, którzy posiadają naprawdę wysoki stopień inteligencji, bo w ataku można się nauczyć jednego numeru i być przyzwoitym graczem, natomiast w obronie trzeba być mądrym, a nam tej mądrości brakuje. Wynika to też pewnie z tego, że jesteśmy nowym zespołem, a nie wszędzie gra się tym samym systemem, nie wszędzie trenerzy robią te same rzeczy - tłumaczy doświadczony szkoleniowiec.
Pod nieobecność trójki podkoszowych Justina Warda, Romana Szymańskiego oraz Tomasza Wojdyły w szczególności gra pod tablicami spadła na barki całego starogardzkiego zespołu i należy przyznać, że w tym elemencie Biało-Niebiescy wypadli naprawdę nieźle. Dzielnie radził sobie Daniel Grujić, wspierany przez Łukasza Diduszko oraz Arkadiusza Kobusa.
- Wszyscy skakali, myślę, że był to taki sygnał dla nich - kontynuuje Szczubiał. - Często, gdy ma się dwie wieże na boisku, to obwodowi mówią, że to ich sprawa, niech się starają. Dzisiaj za to wiedzieli, że gdy nie będą walczyć na tablicy, to nic z tego nie będzie - dodaje.
Końcówka starcia Polpharmy Starogard Gdański z Asseco Gdynia była już za to prawdziwą namiastką emocji, które będą nas czekać w rozgrywkach TBL. Kapitalnie w tym momencie gry w defensywie spisał się J.T. Tiller, wspierany przez Michaela Hicksa. U tego ostatniego, ulubieńca trybun nie widać w ogóle rocznego rozbratu z koszykówką. Czekający na polski paszport Amerykanin trafiał z dystansu, jak za najlepszych czasów.
- Michael Hicks jest nietypowym strzelcem - zaznacza Dariusz Szczubiał. - On bardzo stara się w tym swoim agresywnym ataku i powoduje to u niego zmęczenie i wtedy ta skuteczność trochę spada, co było widać w ostatniej kwarcie, ale i Michaela i J.T Tillera muszę bardzo pochwalić. W szczególności Tillera, bo zrobił on w końcówce dwie rzeczy, których nikt się nie spodziewał i właśnie to przyniosło nam ten wynik, jaki mieliśmy. Wracając jeszcze do Hicksa, jest on w naprawdę wysokiej formie, pracował i wiem, że powrót do drużyny to dla niego szansa. Nie jest znowu taki stary, a jeśli przypląta u niego się jeszcze obywatelstwo polskie, a wszystko wskazuje, że tak, to jego wartość będzie rosła.
O Puchar prezydenta miasta Kociewskie Diabły powalczą z inną ekipą z Trójmiasta, Treflem Sopot. Podopieczni Zorana Martica rozgromili AZS Koszalin 88:73.
- To będzie zupełnie inny mecz. Trefl ma szeroką ławkę i bardzo dużą intensywność gry - komentuje Szczubiał.