Podopieczni Saso Filipovskiego słabiej rozpoczęli niedzielne spotkanie, lecz z upływem minut gra mistrzów Polski wyglądała coraz lepiej, czego dowodem jest końcowy wynik. - Można powiedzieć, że przed własną publicznością łatwo się gra, ale naprawdę tak nie jest. Na początku było nerwowo, ale nie było aż tak źle. AZS trzymał się w pierwszej połowie zdobytymi punktami zza łuku, ale my wypracowaliśmy sobie kilkupunktową przewagę. Potem rywale zaczęli drugą połowę od kilku "oczek" z rzędu, pojawiły się nerwy, ale powstrzymaliśmy je i zaczęliśmy robić to, co powinniśmy w obronie i ataku - podsumował Szymon Szewczyk.
W ekipie AZS-u Koszalin brakowało lidera, który poprowadziłby Akademików do odrabiania strat. Podkoszowy Stelmetu BC Zielona Góra uważa, że w kolejnych meczach koszalinianie będą spisywać się lepiej. - Ten zespół na pewno napsuje krwi. To nie jest drużyna, która będzie na dole tabeli. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie będzie łatwa przeprawa. Nie zapominajmy, że do składu dopiero dołączył Walton, kontuzjowany jest Łukasiak, podpisali Walkera. Nie było dwóch zawodników podkoszowych, Walton jest na świeżości. To wszystko musi się zgrać. Wydaje mi się, że w domu będą grać dobrze, a na wyjazdach niech szarpią - ocenił.
W pierwszym meczu nowego sezonu TBL, 32-latek przebywał na parkiecie nieco ponad 18 minut, notując w tym czasie osiem punktów i pięć zbiórek. - Ciężka praca, którą wykonuję na treningach, skutkuje tym, że coraz łatwiej i lepiej mi się gra. Popełniam mniej błędów, łatwiej mi jest poruszać się po parkiecie. Jeszcze coś mi doskwiera, jeszcze nie jestem w pełni sobą, ale dobrze, że jest coraz więcej minut. Trener daje mi szanse i liczy na to, że odwdzięczę się dobrą grą - skomentował Szewczyk.