- Czuję się coraz lepiej. Z każdym dniem dochodzę do siebie. Dwa razy dziennie przechodzę rehabilitację. Chodzę na zabiegi, tak aby jak najszybciej wrócić do gry i treningów - mówi Ater Majok, sudański zawodnik, który miał być pierwszą opcją pod koszem Trefla Sopot.
Jego brak był bardzo widoczny w starciu z Asseco Gdynia. Rywale bardzo często atakowali strefę podkoszową, zdobywając z "pomalowanego" sporo łatwych punktów. - On ma określone zadania do spełnienia pod samym koszem w naszym zespole. Niestety na tydzień przed startem ligi nabawił się kontuzji. Na szczęście nie jest ona aż tak poważna, jak się początkowo wydawało - mówił po spotkaniu Roman Szczepan Kniter, prezes Trefla Sopot.
Na początku tygodnia informowaliśmy o tym, że działacze klubu cierpliwie czekają na powrót Majoka i nie zdecydują się na dodatkowe wzmocnienie zespołu. Sudańczyk być może już za dwa tygodnie pomoże kolegom.
- Wiem, że początku mówiło się o czterech-pięciu tygodniach, ale uraz nadspodziewanie dobrze się goi. Bardzo chcę już pomóc drużynie, bo oglądanie ich tylko z perspektywy ławki rezerwowych to niewdzięczna rola. Wiem, że zrobiłbym różnicę w spotkaniu derbowym - zaznacza Majok.
#dziejesiewsporcie: mecz Syrii z Afganistanem nudny? Nic bardziej mylnego