Alonzo Mourning - człowiek ze stali cz. V

"Zo" w Charlotte czuł się całkiem nieźle, lecz nie zabawił tam zbyt długo. Po trzecim sezonie w barwach Szerszeni center rodem z Chesapeake przeniósł się na Florydę, by grać dla Miami Heat.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
PAP/EPA / PAP/EPA
Alonzo w krótkim czasie wyrósł na prawdziwego lidera Hornets, notując w zespole najwięcej punktów, zbiórek oraz bloków. Teamowi pod wodzą Allana Bristowa nie wiodło się jednak najlepiej, gdyż w kampanii 1993/94 nawet nie załapał się on do play-off's, a w kolejnej odpadł z rywalizacji już w pierwszej rundzie, przegrywając 1-3 z Chicago Bulls. Niepowodzenia w NBA Mourning osłodził sobie choć troszkę na płaszczyźnie reprezentacyjnej, kiedy to z drużyną nazywaną "Dream Team II" wywalczył złoty medal mistrzostw świata, które w sierpniu 1994 roku odbyły się w Kanadzie. - Mieliśmy niesamowity zespół z takimi graczami jak Isiah Thomas, Joe Dumars czy Reggie Miller - opowiada. - Na lini frontu byli też Shaq, Larry Johnson, Derrick Coleman i Shawn Kemp. Mieliśmy również Steve'a Smitha oraz Dominique'a Wilkinsa, który był już u schyłku kariery, więc wołaliśmy na niego "Antique Wilkins". To była grupa niesamowitych zawodników, obdarzonych nieprzeciętnymi talentami. Tymczasem całe lato okazało się wielką imprezą. Obóz przygotowawczy odbywał się w Chicago. Za dnia trenowaliśmy, a każda noc kończyła się balangą. Byliśmy strasznie silni i wiedzieliśmy, że damy sobie radę nawet na kacu - dodaje rozbawiany "Zo". Jeszcze przed rozgrywkami 1994/95 relacje Alonzo z Larrym Johnsonem uległy gwałtownemu pogorszeniu. Wcześniej kolega "Zo" renegocjował swój kontrakt z Szerszeniami i media obiegła informacja, że Mourning chciałby podjąć taki sam krok. Wydźwięk tej informacji był jednak taki, że center jest po prostu łasy na pieniądze i chce wyciągnąć ich z klubowej kasy jak najwięcej. Zawodnik nie przejmował się jednak głupimi artykułami w prasie i robił swoje. W trakcie trzeciego sezonu w barwach Hornets usiadł do negocjacji z prezesem Georgem Shinnem, licząc na podpisanie wieloletniej umowy. Włodarz ekipy z Karoliny Północnej zaoferował swojemu zawodnikowi kontrakt gwarantujący 11,2 miliona dolarów rocznie, ale David Falk, agent "Zo", wnioskował o kwotę wyższą o niemal 4 miliony "zielonych". Obie strony miały dość różne zdania, dlatego w końcu doszło do spotkania zawodnika z prezesem. - Jestem gotów grać w tym klubie do końca kariery - zaczął Mourning. - Jeśli zostanę wolnym agentem, to bez problemu mogę dostać 15 milionów rocznie. Mój agent wie, co mówi, ale ja jestem w stanie zadowolić się 13 milionami w Charlotte - kontynuował. Center nie zdążył dokończyć wypowiedzi, kiedy nagle Shinn mu przerwał: - Nikt nie jest wart aż tyle.
Alonzo znał jednak swoją wartość. Podczas trzech kampanii w Charlotte notował średnio ponad 21 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki na mecz oraz zdążył dwukrotnie wystąpić w All-Star Game. Hala Szerszeni między innymi dzięki Mourningowi była najchętniej odwiedzaną areną w lidze, a prezes żałował mu tak naprawdę niewielkiej podwyżki. - Czapeczki, koszulki, piwo, popcorn i hot-dogi podczas spotkań sprzedawały się jak świeże bułeczki - zauważa "Zo". - To wcale nie jest tak, że cena tych wszystkich rzeczy spada, kiedy zawodnik zgadza się podpisać niższy kontrakt. Wtedy po prostu więcej kasy idzie do kieszeni właściciela zespołu. Także jeśli 13 milionów dolarów w normalnym świecie jest zawrotną wręcz sumą, to w sportowym biznesie jest kwotą adekwatną do przychodów. Wydawało się, że dając Shinnowi swego rodzaju rabat będziemy mogli kontynuować budowę czegoś większego, ale ton jego wypowiedzi zniszczył wszystko. Mourning nie zamierzał dłużej współpracować z kimś, kto go nie szanuje, dlatego zlecił swojemu agentowi poszukiwania nowego klubu, na co pozwalała konstrukcja sześcioletniego kontraktu z Hornets. Potencjalnymi pracodawcami dla "Zo" były teamy Los Angeles Lakers, New York Knicks, Boston Celtics oraz Miami Heat. Każda z tych ekip mogła w każdej chwili wyłożyć na stół 15 milionów "baksów" rocznie i spełnić w ten sposób finansowe roszczenia chłopaka z Chesapeake. - LA nie było moją bajką - opowiada. - Byłem facetem zadomowionym na Wschodnim Wybrzeżu i nie chciałem nagle znaleźć się daleko od rodziny. Boston wydawał mi się zbyt zimnym miejscem, więc na placu gry pozostał Nowy Jork oraz Miami. Skonsultowałem się z Patrickiem Ewingiem oraz Johnem Thompsonem, bo oni zawsze służyli mi dobrą radą przy podejmowaniu trudnych decyzji. Coach od razu poradził mi, żebym wybrał Florydę, bo Pat Riley, który objął tamtejszy team Żaru, to człowiek przykładający uwagę do gry w obronie i stosujący taktykę, do której jestem wręcz stworzony.

Riley rzeczywiście był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. To w końcu pod jego wodzą Los Angeles Lakers sięgnęli po cztery tytuły mistrzowskie, a filozofia gry nazywana "showtime" stała się sławna na całym świecie. Alonzo miał jednak wątpliwości czy chce grać pod jego wodzą, gdyż wiele słyszał o morderczych treningach, jakie szkoleniowiec ten fundował swoim zawodnikom. W tym celu "Zo" ponownie zasięgnął języka u Patricka Ewinga, który do pod batutą Rileya grał w finałach 1993/94 w barwach New York Knicks. - Naprawdę przejmujesz się treningami po tym, co coach Thompson fundował nam w Georgetown? - zapytał retorycznie Pat. To przemówiło Mourningowi do rozsądku, ale "Zo" wciąż myślał o Nowym Jorku i możliwości połączenia sił ze swoim przyjacielem. Wtedy do akcji ponownie wkroczył Ewing: - Byłoby cudownie zagrać razem, ale ty potrzebujesz swojego zespołu, którego gra będzie ustawiona pod ciebie. Idź do Miami.

"Alonzo Mourning odrzucił propozycję siedmioletniego kontraktu na kwotę 78,2 miliona dolarów" - tak właśnie brzmiały nagłówki lokalnej prasy po tym jak "Zo" nie zaakceptował propozycji George'a Shinna. Zawodnika oskarżano o chciwość, podczas gdy tak naprawdę chodziło w tym wszystkim o osobę prezesa, z którą środkowy nie chciał mieć już do czynienia. Miami Heat wykorzystało okazję i wyłożyło na stół 105 milionów "zielonych", dzięki czemu Alonzo stał się zawodnikiem z najwyższą łączną umową w dziejach NBA. Cała suma miała zostać zapłacona w ciągu siedmiu kampanii, co dawało dokładnie 15 milionów za sezon.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×