Od pierwszej minuty sobotniego meczu trener Dariusz Szczubiał nie eksperymentował i dwóch nowych zawodników zdecydował się posadzić na ławce rezerwowych. Szybko jednak zdecydował się na skorzystanie z Damiena Kinlocha, który po 10-latach gromkimi brawami przywitany został na Kociewiu. Łącznie 35-latek spędził na parkiecie 23 minuty i w tym czasie zanotował 12 punktów oraz 3 zbiórki, pozostawiając po sobie dobre wrażenie.
- Kinlochowi brakuje takiej styczności meczowej, ale pokazał, że będzie przydatny, wydaje się, że to kwestia czasu, gdy dojdzie do siebie - ocenił debiut nowego podopiecznego Szczubiał.
- Walczyliśmy w tej 2. połowie, ale rywale bardzo blisko pilnowali Mika Hicksa, a do tego zagrali bardzo opanowanie i trafili kilka trudnych rzutów - argumentował porażkę swojej nowej drużyny, Damien Kinloch.
Efektownie za to ze starogardzką publicznością przywitał się Johny Dee, który w pierwszej swojej akcji trafił za 3 punkty. Później jednak gra filigranowego gracza zza oceanu tak różowa już nie była i koszykarz wrócił do rywalizacji dopiero na końcową część starcia, gdy rosnąć zaczęła przewaga ekipy z Kutna. To właśnie w ostatnich 10 minutach, 24-latek zdobył 12 z 15 punktów przez siebie zdobytych i był bliski niemal w pojedynkę odrobienia strat do rywala.
- Dee pokazał dopiero w ostatniej kwarcie jak może grać - podkreślał Dariusz Szczubiał. - Wcześniej miał takie momenty lepsze i gorsze, ale myślę, że dużo nam jeszcze pomoże w tym sezonie - dodał.
- Zajęło mi to trochę czasu, aby dobrze wejść w grę i czuję, że większość meczu nie grałem dobrze - przyznał samokrytycznie Johny Dee.