Rafał Wojciechowski: Pierwsza liga sporym wyzwaniem

Zetkama Doral Nysa Kłodzko, choć jest beniaminkiem, może się w pewnym względzie ustawić w jednym szeregu z takimi zespołami, jak Miasto Szkła, Astoria, czy Znicz Basket. Wszystkie te ekipy łączy jedno - dotychczas jedna porażka poniesiona w domu.

W poprzedni weekend beniaminek z Kłodzka pokonał na własnym terenie SKK Siedlce, dzięki czemu notuje już u siebie bilans 4-1. Znów były nerwy, emocje i ponownie było też szczęśliwe zakończenie dla ekipy trenera Marcina Radomskiego. O samym meczu oraz o kilku innych aspektach związanych z pierwszą ligą opowiedział niski skrzydłowy kłodzkiej drużyny, Rafał Wojciechowski.

WP SportoweFakty: Znów to zrobiliście. Kłodzko znów zeszło z własnego parkietu w roli zwycięzcy. Tego już chyba w kategorii niespodzianki traktować nie można.

Rafał Wojciechowski: Cieszy kolejne zwycięstwo i to, że potrafimy bronić swej twierdzy. A także to, że do końca sezonu drużyny będą obawiały się przyjazdu do Kłodzka.

Mecz z SKK był dla was trudny. Ale uśmiechnęło się do was szczęście, kiedy Michał Musijowski nie trafił jednego wolnego, co w zasadzie dało wam wygraną.

- Troszkę szczęścia było nam potrzebne w tym meczu, bo rywal trafił nam 16 trójek, co zazwyczaj prowadzi do wygranej. Co do ostatniej akcji, to ja popełniłem błąd, faulując za późno Musijowskiego, ale kłodzka publiczność swym dopingiem dała nam zwycięstwo, skutecznie deprymując rywala przy jednym podejściu z linii rzutów wolnych.

Patrząc na waszych kolejnych domowych przeciwników, oczywiście nic im nie ujmując, chyba realny wydaje się bilans 6-1 u siebie po pierwszej rundzie.

- W tej lidze nikogo nie można lekceważyć, a w szczególności beniaminków, dla których każdy mecz jest na wagę złota. Najbliższy mecz z Poznaniem będzie ciężki, bo to młody, wybiegany zespół, a my za takimi nie przepadamy.

Właśnie, wasz kolejny rywal to Biofarm Basket. Ekipa w pewnym dołku, więc na pewno bardzo będzie chciała wygrać po serii porażek. Na co musicie zwrócić uwagę, żeby przeciwnicy nie popsuli wam domowego bilansu?

- Jeśli chodzi o Poznań, to na pewno musimy ograniczyć Metelskiego pod koszem, zatrzymać ich kontrę, czym zabił nas Pruszków. Na pewno młode chłopaki będą bronić agresywnie na całym boisku, więc musimy zachować spokój i konsekwentnie realizować taktykę. Jeśli do tego wszystkiego włączy się nasza wspaniała publiczność, to dwa punkty zostaną w Kłodzku.

Rafał Wojciechowski w akcji
Rafał Wojciechowski w akcji

Wróćmy na moment do wydarzenia, które miało miejsce już jakiś czas temu. Co czuliście po wygranej z Sokołem? Bo to duża sprawa. I chyba jak na razie największa niespodzianka w tym sezonie.

- To był piękny mecz, który był punktem zwrotnym. Wygrana nad tak mocnym zespołem dodała nam pewności siebie oraz tego, że możemy mierzyć się z każdym w tej lidze. A dodatkowy smaczek w tym wszystkim był taki, że była to inauguracja sezonu na własnym parkiecie. Jak to Michał Weiss powiedział: "Oni zagrali dobre zawody, ale my jeszcze lepsze".

Co dodaje wam takiej siły w meczach u siebie? Bo na wyjazdach wyglądacie zupełnie inaczej. Powiedzmy wprost - nieco bezbarwnie.

- Własna hala, kibice i doping, który dodaje nam werwy. Niestety dalekie podróże, które trzeba pokonać przed meczem, odbierają nam nieco sił. Poza tym u siebie potrafimy grać konsekwentnie i trzymać dyscyplinę taktyczną, czego nie utrzymujemy na wyjazdach.

Osobiście dla ciebie pierwsza liga to spore wyzwanie? Jesteś już bowiem doświadczonym zawodnikiem, ale głównie na poziomie drugoligowym.

- Na pewno pierwsza liga jest sporym wyzwaniem, ale jak można zauważyć, wielu graczy, którzy grali do tej pory w drugiej lidze, gra obecnie w pierwszej i świetnie sobie radzi.

Jakie największe różnice dostrzegasz pomiędzy pierwszą a drugą ligą?

- Różnica między pierwszą a drugą ligą to przede wszystkim dokładność, realizowanie taktyki. Rywale popełniają mniej błędów, a karcą cię za twoje. U wielu drużyn widać większą ilość jednostek treningowych, co niesie za sobą lepsze przygotowanie motoryczne. A jeśli chodzi o indywidualne umiejętności, ta różnica jest najmniejsza. W pierwszej lidze wygrywa drużyna, a w drugiej potrafiła wygrać jednostka. W pierwszej lidze analizuje się każdego rywala, co było rzadkością w drugiej.

Nie da się nie zauważyć, że grasz nieco w kratkę. Co jest powodem twojej nieustabilizowanej formy?

- Poprzednie dwa sezony występowałem na pozycji nr 4, co dawało mi wielką przewagę szybkości nad rywalami. Teraz wróciłem na swoją nominalną pozycję, czyli trójkę i to w wyższej lidze, więc potrzebuję czasu na ustabilizowanie formy. Jeśli drużyna będzie wykorzystywała moją przewagę gry na low post, to i mi będzie się łatwiej grało, tak jak pokazały to mecze z Łańcutem i Siedlcami. Poza tym mój synek ząbkuje, a żona ma mocny sen, więc to mi zostaje wstawanie do "Miśka".

Rozmawiał Dawid Siemieniecki.

Źródło artykułu: