Dla Grzegorza Kulki ma to być przełomowy sezon. W końcu otrzymał prawdziwą szansę od działaczy Trefla Sopot, którzy widzą w nim dużą przyszłość. To właśnie na nim i Pawle Dzierżaku chcą budować zespół na przyszłość.
Młodzi zawodnicy mieli trudny początek sezonu, ale widać, że z każdym kolejnym spotkaniem prezentują się coraz lepiej i pewniej. Stres meczowy odchodzi w zapomnienie.
Kulka w dwóch ostatnich ligowych meczach pokazał, że stać go już na równorzędną walkę z silniejszymi od siebie rywalami. Potrafił przepchnąć w "trumnie" Artura Mielczarka. To cieszy, bo to właśnie przygotowanie fizyczne było największym problemem młodego podkoszowego. Widać, że gracz dużo pracuje na siłowni i stara się wzmocnić swoje ciało.
Zawodnik Trefla Sopot w starciu z koszalińskimi Akademikami zdobył 13 punktów (3/4 za dwa, 1/3 za trzy, 4/6 za jeden). Gracz dodał do swojego dorobku dwie zbiórki. Wymusił aż siedem przewinień.
Po odejściu z drużyny Grzegorza Surmacza, Kulka jest jedynym nominalnym graczem na pozycji silnego skrzydłowego. Otwiera się dla niego ogromna szansa. Czy z niej skorzysta?
[b]
WP SportoweFakty: Wielki kamień spadł z serca?[/b]
Grzegorz Kulka: Zdecydowanie. Mimo że jestem młodym graczem i udało mi się już odnieść kilka spektakularnych zwycięstw, to nigdy jeszcze nie cieszyłem się z wygranej, tak jak po wtorkowym spotkaniu. Bardzo jesteśmy zadowoleni z tego zwycięstwo i liczymy na to, że rozpoczęliśmy skuteczną passę.
Tych meczów z nerwowymi końcówkami w waszym wykonaniu już kilka w tym sezonie było. Były obawy, że się nie uda?
- Pojawiały się takie myśli w głowie. W poprzednich meczach nie udawało się wygrywać, ale walczyliśmy, dawaliśmy z siebie wszystko. Powiem szczerze, że końcówka spotkania z AZS-em Koszalin była tak szalona, że nawet nie pamiętam, co tam się dokładnie działo.
Odegrałeś tam kluczową rolę.
- Tak? Nawet już nie pamiętam (śmiech).
Trener wskazał ciebie do wyjścia po piłkę z autu na 14 sekund przed końcem?
- Trener rozrysowywał tak zagrywkę, że mieliśmy dwie opcje do wyjścia, ale jeśli one nie wypalą, to mamy zagrać coś spontanicznego. Tak też wyszło. Wyszedłem po piłkę. Spodziewałem się tego, że AZS zamknie naszych dwóch obwodowych zawodników, którzy najlepiej egzekwują rzuty wolne. Najważniejsze, że udało się wyprowadzić piłkę na boisko (śmiech).
Ręką zadrżała przy rzutach wolnych?
- Nie. Powiedziałem sobie, że to są tylko rzuty wolne i trzeba je celnie wykonać. Wiem, że jestem dobry w tym elemencie gry i chciałem to udowodnić.
Z każdym kolejnym meczem w lidze coraz lepiej się prezentujesz. Pewność siebie rośnie?
- Przed sezonem mówiłem, że ta pewność siebie jest duża, a później wszyscy widzieli, co się działo. Na pewno czuję się dobrze na parkiecie. Pracuję nad swoimi mankamentami i z każdym meczem jest coraz lepiej.
Skąd u ciebie tak duża liczba "pompek"? Praktycznie przy każdym wyjściu na obwód używasz tego zagrania.
- To jest właśnie ta decyzyjność. Brakuje jeszcze tej pewności siebie, żeby po podaniu od razu wyjść w górę i rzucić. Nad tym pracuję. Liczę na to, że w końcu zacznę podejmować trafne decyzje.
Odejście Grega Surmacza zaskoczyło?
- Nie było go na treningach w ciągu tygodnia i nie wiedzieliśmy dokładnie, co się z nim dzieje. Byliśmy zaskoczeni, że nie ma go z nami. Czy dało to impuls? Nie wiem. Wiem, że musimy iść do przodu i nie oglądać się za siebie.
Stajesz się pierwszą opcją na pozycji silnego skrzydłowego.
- Tak, to prawda. Z AZS-em zagrałem 24 minuty. Byłbym jeszcze dłużej na parkiecie, gdyby nie szybkie dwa faule, które popełniłem. Cieszę się, że moja dyspozycja wygląda lepiej w ostatnim czasie. Będę starał się ją podtrzymać.
Rozmawiał Karol Wasiek
Może i nie obędzie się bez turbule Czytaj całość