- Dziękuję kibicom Trefla Sopot za cierpliwość - powiedział w języku polskim na konferencji prasowej Zoran Martić, słoweński szkoleniowiec Trefla Sopot, który w końcu mógł podnieść ręce w geście triumfu.
- Bardzo potrzebowaliśmy tej cierpliwości. Czujemy się jakbyśmy po długiej i trudnej ciąży urodzili słonia - śmiał się 50-letni trener.
Martić ze swoim zespołem dopiero za dziewiątym spotkaniem odniósł zwycięstwo. We wtorkowy wieczór sopocianie dość niespodziewanie pokonali na własnym boisku AZS Koszalin.
Nieszczęście żółto-czarnych w tym sezonie rozpoczęło się od... spotkania z Akademikami w drugiej kolejce. Wówczas sopocianie prowadzili na trzy minuty przed końcem siedmioma punktami i wydawało się, że spokojnie dowiozą zwycięstwo do samego końca. Po dogrywce musieli jednak uznać wyższość rywali. Od tego meczu rozpoczęła się fatalna passa Trefla.
- Powiedziałem chłopakom w szatni, że wszystko co złe w tym sezonie zaczęło się dla nas w Koszalinie. Jednocześnie dodałem, że czas wyrównać rachunki z tą drużyną. Przez dwa miesiące czuliśmy wielką presję. Nie nakładał jej zarząd klubu, ale my sami. Byliśmy źli na nasze wyniki i sposób w jaki graliśmy - dodał Martić.
Sopocianie we wtorkowym spotkaniu szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili dopiero w samej końcówce. Najważniejsze punkty zdobywali Grzegorz Kulka, Piotr Śmigielski i Tyreek Duren. Trener Trefla wierzy w to, że to zwycięstwo będzie początkiem dobrej serii.
- AZS to ciężki przeciwnik. Walczyliśmy od pierwszej do ostatniej sekundy. Mam nadzieję, że ta wygrana podbuduje zespół, chociaż nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu - zaznaczył Słoweniec.