- Przyjechaliśmy do Sopotu po zwycięstwo, by udanie zakończyć ten rok kalendarzowy - mówi Michał Sokołowski, jeden z liderów zespołu.
Rosa zadanie wykonała, ale na pewno nie zachwyciła. Gra drużyny Wojciecha Kamińskiego była bardzo szarpana, a na dodatek brakowało skuteczności.
Pierwsze minuty spotkania były pod dyktando sopocian. Gospodarze pod koniec premierowej kwarty dość niespodziewanie prowadzili 16:12. Podopieczni Zorana Marticia grali bardzo agresywnie po obu stronach parkietu, z czym nie do końca radzili sobie radomianie.
- Myślę, że w pierwszej połowie była nieco zbyt szarpana gra. Na pewno nie graliśmy w swoim rytmie. Brakowało koncentracji - zaznacza Sokołowski.
W przerwie trener Kamiński udzielił drużynie ostrej reprymendy, która podziałała. radomianie przyspieszyli swoją grę i zaczęli wyprowadzać kontrataki, które okazały się zabójcze dla gospodarzy. Duża liczba strat (22) po stronie sopocian uniemożliwiała im skuteczną walkę z Rosą.
- Myślę, że zaczęliśmy podejmować lepsze decyzje i celnie trafiać do kosza. Ta gra nieco się uspokoiła. Udało się wygrać i to jest dla nas najważniejsze - komentuje zawodnik radomskiego zespołu.
Najlepszym strzelcem Rosy był Robert Witka, który uzyskał 16 punktów. Sokołowski dołożył 11 oczek.