Grzegorz Surmacz rozpoczął sezon 2015-2016 w Treflu Sopot, w którym rozegrał osiem spotkań. W jednym ze słabszych zespołów Tauron Basket Ligi mierzącego 203 cm koszykarza zawodziła skuteczność. Zdobył 45 punktów i trafił 5/27 rzutów z za linii 6,75 metra. To zdecydowanie niższa skuteczność niż chociażby rok wcześniej w Anwilu Włocławek. Po rozstaniu z trójmiejskim klubem skrzydłowy przeniósł się do zupełnie innej drużyny walczącej o czołowe lokaty. Paradoksalnie jednak w Enerdze Czarnych prezentuje się zdecydowanie lepiej. W pięciu meczach uzyskał 42 oczka. Trafił 7/17 prób trzypunktowych. Nie zawiódł także w niedzielę umieszczając połowę swoich rzutów w koszu rywali.
- Nie chcę za dużo komentować, jak grałem w Treflu Sopot. Każdy to widział i też nie czułem się z tym dobrze. Tutaj mamy taki system, zespół jest tak zbudowany, że jako rzucającemu bardzo łatwo się wkomponować w drużynę. Są otwarte rzuty dla mnie. Gdy się występuje z takim rozgrywającym, jak Jerel Blassingame, to wiadomo, że piłka będzie latać i szukać otwartych rzucających. Gdy przyszedłem do Energii Czarnych trener dał mi dużą pewność siebie. Zawodnicy mnie szukają a ja mam rzucać, gdy jestem na boisku. Podbudowałem się na treningach i w meczach to mi wychodzi - tłumaczył 30-letni zawodnik.
W trwającym sezonie już drugi raz odwiedził on Azoty Arenę. Gdy przyjechał z Treflem jego zespół po dramatycznej końcówce przegrał 81:84 a sam Surmacz niczym się nie wyróżnił. Teraz przez 20 minut także nic nie wskazywało na łatwą przeprawę przyjezdnych.
- Pierwsza połowa była wyrównana. Wilki bardzo agresywnie weszły w mecz. To był dla nich ważny pojedynek, który na pewno chcieli wygrać. Było to widać w pierwszej połowie. Nam trochę zabrakło agresji. Piłka nie chodziła. Dużo było kozłowania i niepewnych decyzji - ocenił Surmacz.
- W drugiej połowie to się odwróciło w naszą stronę. Piłka chodziła do otwartych strzelców i wiadomo, że trafialiśmy rzuty. W pewnym momencie było prawie 20 punktów. Trochę odpuściliśmy. Wpadło im kilka szalonych rzutów z faulami i zrobiło się nerwowo, ale w końcówce wygraliśmy, więc to jest dla nas najważniejsze - dodał.