Tym razem wrocławska młodzież gościła w Kosynierce GKS Tychy. Goście byli zdecydowanym faworytem spotkania i z wysokiego "C" otworzyli ten mecz. Prym wiedli Marek Piechowicz i Marceli Dziemba. Śląsk rozkręcał się powoli i punktował po akcjach Jakubiaka i Musiała. GKS kontrolował wynik, ale po trójce Mateusza Stawiaka i celnym rzucie aktywnego Musiała wrocławianie tracili już tylko jedno oczko do rywali. Wtedy znów dał o sobie znać Piechowicz, a trójkę dorzucił Wojciech Barycz. Atak WKS-u się zaciął, a goście dominowali w grze na tablicach i trafili po raz kolejny z dystansu tym razem za sprawą świetnie grającego Piechowicza, który w pierwszej kwarcie uzbierał aż 11 punktów.
Druga część rozpoczęła się od 5 punktów z rzędu dla gości, którzy mieli już 11 oczek więcej w swoim dorobku. Śląsk w końcu się ocknął i odpowiedział punktami Sanny'ego, a trójkę dołożył Wilczek i trener Tomasz Jagiełka poprosił o czas na żądanie. Gra się wyrównała i obie ekipy grały kosz za kosz, a po rzucie zza łuku Stawiaka różnica zmalała do trzech punktów. Wrocławska młodzież nabierała wiatru w żagle. Niezłą zmianę dał Filip Czyżnielewski, goście z Tych na kolejne trafienie czekali ponad trzy minuty. Po trójce Sanny'ego Śląsk w końcu doszedł rywali, a po chwili kolejny raz piłka wpadła do kosza po rzucie Krakowczyka i po pierwszej połowie to koszykarze Tomasza Jankowskiego niespodziewanie prowadzili 37:36.
Po przerwie goście musieli włączyć drugi bieg i tak też się stało. Najpierw trafił Karol Szpyrka, a trójkę dorzucił Tomasz Deja. Gospodarze również zaczęli punktować jednak znów GKS odskoczył na kilka oczek dzięki dobrej grze Dziemby i Piechowicza. Trzecim muszkieterem okazał Tomasz Bzdyra, który zdominował walkę na deskach i Śląsk znów tracił 10 punktów. WKS złapał kontakt po trójce Wilczka. W obronie świetnie pracował Jakubiak, który zabierał piłki rywalom. GKS po świetnym początku zwolnił tempo, ale Śląsk nie wykorzystywał okazji żeby zmniejszyć przewagę gości. Po trójce Krakowczyka i kolejnej akcji Wilczka wrocławianie przed ostatnią kwartą tracili do rywali pięć punktów.
Ostatnia odsłona rozpoczęła się od piątego przewinienia Stawiaka, który usiadł tym samym na ławce. Jego koledzy jednak robili co mogli. Trzeci raz zza łuku trafił Wilczek. Agresywna obrona WKS-u zamieniała się w faule, a goście skutecznie egzekwowali rzuty wolne. Obie ekipy nie mogły znaleźć drogi do kosza i w dodatku popełniały sporo strat. Śląsk odczarował kosz po rzucie Hajnsza. Nadal na prowadzeniu byli zawodnicy z Tych. Kolejny raz za trzy trafił młody Wilczek i różnica na tablicy wynosiła tylko trzy oczka na niespełna dwie minuty do końca meczu. GKS znów pudłował, a Czyżnielewski dołożył kolejne trafienie. W ważnym momencie z dystansu trafił jednak Bzdyra i Śląsk tracił znów cztery punkty. Dwa wolne skutecznie wykonał jeszcze Hajnsz, a błąd kroków popełnił Markowicz i przy stanie 69:71 na 13 sekund do końca Śląsk miał piłkę meczową. Jakubiak źle rozegrał ostatnią akcję i trener Jagiełka mógł odetchnąć z ulgą, bo wynik nie uległ już zmianie i GKS do tych wraca z tarczą.
Exact Systems Śląsk Wrocław - GKS Tychy 69:71 (16:22, 21:14, 18:24, 14:11)
Śląsk: Wilczek 16, Czyżnielewski 12, Stawiak 10, Hajnsz 8, Musiał 8, Krakowczyk 8, Sanny 5, Jakubiak 2, Gworek 0, Muskała 0.
GKS: Bzdyra 17, Piechowicz 15, Dziemba 14, Markowicz 9, Barycz 6, Deja 5, Szpyrka 4, Basiński 1, Olczak 0.