- Nie wiem czy uda nam się sięgnąć po trofeum, ale na pewno będziemy walczyć przez cały mecz, aby tak się stało - przekonuje liderka Ślęzy Wrocław Sharnee Zoll, która chce poprowadzić swój team do historycznego sukcesu.
Żeby tak się stało, w finałowym meczu zespół ze stolicy Dolnego Śląska musi w niedzielę pokonać gospodarza imprezy, czyli Pszczółkę AZS UMCS Lublin. Gospodynie również mają swoje duże ambicje.
- Awans do finału bardzo nas cieszy, a w nim postaramy się powalczyć ze Ślęzą. Chcemy się zaprezentować jak najlepiej - przekonuje Krzysztof Szewczyk, opiekun Akademiczek.
W półfinałach turnieju Final Six Pucharu Polski Kobiet obaj finaliści sprawiali niespodzianki. Ślęza pokonała bowiem obrończynie tytuły, ekipę Wisły Can-Pack Kraków, z kolei gospodynie odprawiły bydgoskie Artego. Teraz oba zespoły pomiędzy sobą powalczą o jedno z dwóch najważniejszych trofeów na polskiej scenie.
Faworyta ciężko wskazać. Gospodynie mają atut w postaci własnego parkietu i są mniej zmęczone, bowiem Ślęza ma już za sobą dwa mecze, a Pszczółka tylko jeden. Uwagi na to nie zwraca jednak trener wrocławianek. - Widać, że jesteśmy dobrze przygotowani pod względem fizycznym i tutaj należą się brawa dla sztabu szkoleniowego zajmujący się przygotowaniem fizycznym - przekonuje Algirdas Paulauskas.
Podobnie, jak w półfinale z Wisłą Can-Pack, wrocławianki mogą mieć ogromną przewagę pod koszem, bowiem lublinianki występują bez Marty Jujki. Pszczółka w bieżącym sezonie pokazała już jednak, że potrafi ograć wrocławianki, bowiem w ligowej potyczce wygrały we własnej hali 88:83.
W niedzielę Ślęza będzie chciała z pewnością odnieść historyczny, bo pierwszy triumf w Pucharze Polski i z pewnością dużo do powiedzenia będzie miała wspomniana na początku Zoll, która bezapelacyjnie jest liderką wrocławskiej drużyny i pretendentką do nagrody MVP. - Nie zwracam na to uwagi, bo dla mnie przede wszystkim liczy się drużyna. Chcemy wygrać, to jest najważniejsze - kończy Zoll.
Początek niedzielnego finału Pucharu Polski zaplanowano na godzinę 17:45.