Niedzielny finał Pucharu Polski koszykarzy w Dąbrowie Górniczej przeszedł już do historii. Ten dzień na zawsze zapisze się złotymi zgłoskami dla Rosy Radom. Pierwsze trofeum i pokonanie broniącego tytułu Stelmetu BC Zielona Góra to ogromne wydarzenie.
- Myślę, że cały zespół grał na bardzo, bardzo wysokim poziomie. Dobrze biegaliśmy, staraliśmy się sobie pomagać jak to tylko było możliwe, łatając na parkiecie każdą dziurę, jaka tylko powstała - przekonuje Michał Sokołowski.
Trener Wojciech Kamiński stwierdził, że Rosa aby wygrywać, musi biegać. Nie może chodzić i spacerować, bo po prostu tego nie lubi i nie potrafi grać w ten sposób. W niedzielnym finale biegania, woli walki i zaangażowania nikomu nie można było odmówić.
- Byliśmy niesamowicie zaangażowani w defensywie. Musieliśmy biegać w tej defensywie bardzo mocno, a co ważne biegaliśmy dobrze, mądrze, szybko i udało się. Stelmet rzucił tylko 64 punkty, a zatrzymać zespół z takim potencjałem ofensywnym na takiej liczbie to duże osiągnięcie - dodał "Sokół".
Rosa udowodniła zatem, że mistrzowie Polski są do pokonania i dali jasny sygnał, że liga będzie ciekawa. Jak jednak przyznaje skrzydłowy Rosy, puchar nie będzie miał żadnego przełożenia na ligę i ewentualną konfrontację z mistrzami Polski w fazie play-off.
- Zrobiliśmy to po raz drugi, bo wcześniej pokonaliśmy ich w lidze. Blisko było również w Superpucharze. Do play-off natomiast daleka droga. Nie wiadomo czy i gdzie się spotkamy ze Stelmetem - komentuje i dodaje, że na razie Rosa skupia się na zupełnie innych rzeczach. - Nie chcę jeszcze mówić o play-off, bo to daleka droga. Na razie skupiamy się na kolejnych meczach.
Kolejnym celem dla Rosy jest zatem Asseco Gdynia. Do ligowej rywalizacji z ekipą z Trójmiasta dojdzie 29 lutego w Radomiu.