Obie drużyny do środowego spotkania podejdą w bardzo dobrych nastrojach. Ekipa Tane Spaseva w końcu przełamała złą passę i wygrała na wyjeździe z innym kandydatem do play-offów, MKS-em Dąbrowa Górnicza. Gdynianie jednak wygraną zapewnili sobie dopiero po dogrywce.
- Zbudowaliśmy w decydującej kwarcie przewagę dziewięciu punktów, jednak MKS ma dobrego trenera i dobrych zawodników, dlatego to normalne, że wrócili do gry. To polska liga. Tu zawsze mecze są ciężkie i do końca nie możesz być pewny wygranej - przyznał po zakończeniu meczu macedoński szkoleniowiec Asseco, który w tym spotkaniu mógł liczyć na dobrą dyspozycję swoich zawodników w ofensywie.
Aż pięciu graczy przekroczyło granicę 10 punktów. Dziewięć oczek zanotował z kolei Jakub Parzeński. - Nasza egzekucja była w ofensywie była na bardzo wysokim poziomie, jedna z najlepszych w całym dotychczasowym sezonie - dodał Spasev.
W środę jego podopiecznych czeka jednak trudniejsze zadanie, bo PGE Turów Zgorzelec w ostatnim czasie spisuje się naprawdę bardzo przyzwoicie. Gracze Piotra Ignatowicza wygrali trzy z czterech meczów i na dobre włączyli się do walki o play-offy.
W minioną niedzielę wicemistrz Polski pewnie wygrał w Koszalinie 78:57 i zgarnął kolejne dwa punkty. Zgorzelczanie nie dość, że sięgnęli po dwa "oczka", to jeszcze praktycznie zamknęli drogę AZS-owi Koszalin do gry w play-offach.
- Był to twardy, fizyczny mecz. Wiedzieliśmy, że czeka nas w Koszalinie ciężka walka, ponieważ AZS, tak jak my, walczy o udział w play-offach. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak tlenu, dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że udało się wygrać - przyznaje Daniel Dillon, jeden z liderów zgorzeleckiej drużyny.
[b]Mecz PGE Turów Zgorzelec - Asseco Gdynia odbędzie się w środę, o godz. 18:30.
[multitable table=671 timetable=10721]Tabela/terminarz[/multitable][/b]