Filip Matczak w piątkowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław zdobył 25 punkty i był najskuteczniejszym zawodnikiem Asseco Gdynia. Polski rzucający trafił siedem z 16 rzutów z gry i wszystkie dziewięć rzutów wolnych. Wtórował mu Anthony Hickey. Amerykański rozgrywający uzyskał 24 oczka.
Ich wysiłek poszedł jednak na marne. Śląsk przez całe spotkanie kontrolował wydarzenia na parkiecie i pewnie zwyciężył w Gdyni 89:79.
Matczak nie ukrywał rozczarowania po porażce z drużyną ze stolicy Dolnego Śląska. Zawodnik odniósł się także do swojego indywidualnego występu.
- Indywidualnie zagrałem całkiem nieźle, ale co z tego? I co mi po tych 25 punktach, które zdobyłem? One kompletne nie mają znaczenia. Najważniejszy jest wynik drużynowy - przyznał po zakończeniu spotkania Matczak.
Zespół ze stolicy Dolnego Śląska już po pierwszej kwarcie prowadził 22:7. Później goście podwyższali prowadzenie, które w pewnym momencie wynosiło nawet 24 punkty.
- Początek meczu był wręcz fatalny w naszym wykonaniu. Nie możemy otwierać spotkania od wyniku 7:22. Praktycznie na wszystko pozwalaliśmy rywalom. To nie była nasza gra. Obrona nie funkcjonowała. Później co prawda próbowaliśmy gonić, ale na nic to się zdało. Czegoś brakowało w naszych poczynaniach - dodał Matczak.
Asseco Gdynia z bilansem 13:13 zajmuje dziewiąte miejsce w ligowej tabeli.