Maciej Kwiatkowski: Starzy znajomi w nowych rolach (komentarz)

Dobiega końca pierwszy tydzień play-off NBA, które toczą się póki co bez Stephena Curry'ego i bez niespodzianek. Tymczasem Washington Wizards i Chicago Bulls mają nowych trenerów. To nasi starzy znajomi Scott Brooks i Tom Thibodeau.

Maciej Kwiatkowski
Maciej Kwiatkowski
Tom Thibodeau w czasach pracy w Chicago Bulls AFP / Na zdjęciu: Tom Thibodeau w czasach pracy w Chicago Bulls

Każda wyżej rozstawiona drużyna prowadzi po sześciu dniach play-off, więc trudno mówić o niespodziankach. Jeżeli już, to małym zaskoczeniem jest to, że trzy serie, które miały być wyrównane - (rozstawionych z nr 4) Hawks i (5) Celtics , (3) Heat  i (6) Hornets , (4) Clippers  i (5) Trail Blazers  - są póki co bardzo jednostronne.

W czwartek atletyzm Oklahomy City Thunder przeszedł się w meczu nr 3 po rozbitych większymi i mniejszymi kontuzjami Dallas Mavericks (2-1 dla OKC). Indiana Pacers potraktowali trzeci mecz rywalizacji z Toronto Raptors (2-1 dla Raps) jak spotkanie sezonu regularnego i ich kibice zafundowali im w zamian buczenie i gwizdy. W Houston za to James Harden uratował w ostatnich sekundach Rockets przed 0-3 w serii z grającymi po raz drugi bez Stephena Curry'ego Golden State Warriors.

To co ciekawsze wydarzyło się przez trzy ostatnie dni na rynku trenerskim. Tom Thibodeau podpisał kontrakt z Minnesotą Timberwolves - obecnie być może najbardziej utalentowaną młodą drużyną w NBA, na czele z przyszłym "Rookie of the Year" Karlem-Anthonym Townsem. "Generał" Scott Brooks w Washington Wizards służył będzie natomiast jako przynęta, aby już w tym roku - albo w przyszłym - Kevin Durant zamienił grę w Thunder, na powrót w rodzinne strony i do trenera, który prowadził go przez sześć lat.

Towns zadziałał jak magnes

Umówmy się, nie byłoby Thibodeau w Minnesocie, gdyby nie debiutancki sezon Townsa. Gdyby nie jego styl gry porównywalny z Chrisem Webberem (ukradłem to od Billa Simmonsa), a pierwszy sezon stojący statystycznie na równi z tymi Tima Duncana i Shaquille'a O'Neala.

Właściciel Timberwolves Glen Taylor podpisał z Thibodeau pięcioletni kontrakt na 40 mln dolarów. "Thibs" dołączy do z roku na rok poszerzającej się grupy trenerów, którzy obowiązki szkoleniowe łączą z funkcją prezydenta klubu (m.in. Doc Rivers w Los Angeles Clippers, Stan Van Gundy w Detroit Pistons). Ta druga funkcja była dla niego szalenie istotna po przejściach z managementem Chicago Bulls, który już od przeszło 2012 roku podminowywał jego znaczenie w klubie. W dzisiejszej NBA management i trener powinni ze sobą współpracować i mówić jednym głosem. Zresztą, nie jest to żadna nowość. Thibodeau nie chciał być zależny od decyzji Generalnego Menedżera - tym w Minnesocie ma zostać Scott Layden, asystent RC Buforda w San Antonio Spurs - ale usadowić się w hierarchii poziom nad nim i mieć nad sobą tylko właściciela drużyny.

W jaki sposób przyjście Thibodeau zmieni Timberwolves? Zacznijmy od tego, że przede wszystkim "Thibs" jest ogromną nadwyżką nad Samem Mitchellem. To oczywiste. Jest jednym z najciężej harujących trenerów w najnowszej historii ligi, zarówno w trakcie samych meczów - większość spędza aktywnie trenując swój zespół przy linii bocznej (vide Stan Van Gundy) - jak i między nimi. Karykaturą już niemal stało się to, że życie Thibodeau 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu obraca się wokół koszykówki. Znane są historie jak to potrafił spędzać noc za nocą śpiąc w pokoiku trenerskim w byłej hali treningowej Bulls Berto Center, .

Ma to swoje złe i dobre strony. Gregg Popovich jest piewcą tego, że koszykówka to praca, a potem chodźmy wszyscy razem na obiad. Że potrzebny jest dystans, odcięcie się na chwilę od tejże pracy. Wybacz życiowe mądrości 33-latka, ale pracoholizm doprowadzony do granic absurdu szkodzi i fizycznie wykańcza. Z drugiej strony, maksymalizowanie czasu na zajmowanie się pracą, prowadzi do poziomu eksperckiego. Balansowanie na tej krawędzi to prawdopodobnie klucz do szczęśliwego życia. Jeśli mój publikujący wymaże ten akapit, nie będę zdziwiony.

Timberwolves w drugiej części sezonu mieli Top-10 atak NBA i to coś o czym pisałem w marcu i o czym warto pamiętać, mając na uwadze pracę jaką przez ostatni sezon wykonał Mitchell. Jest tendencja - przykład choćby Marka Jacksona w Warriors - by starych trenerów traktować jak poziom metr poniżej mułu. Timberwolves skończyli sezon z 8. atakiem w Konferencji Zachodniej. Problemem była dopiero 27. obrona. Poprawienie defensywy będzie pewnie tym czym Thibodeau się zajmie przede wszystkim. Jeżeli oczywiście starczy mu czasu!

Tutaj przekonamy się jak wspólnie z Laydenem spiszą się w roli duetu GM-prezydent. Nie powinniśmy widzieć zmian w szkielecie drużyny - Towns, Andrew Wiggins, Zach LaVine i Ricky Rubio powinni rozpocząć przyszły sezon w koszulkach Timberwolves. Thibodeau będzie chciał najzwyczajniej sprawdzić i zobaczyć co ma do dyspozycji. Jak może wykorzystać graczy, których już ma. Warto też pamiętać, że Minnesota może dodać kolejnego młodego gracza, posiadając wysoki wybór w najbliższym drafcie.

Przyszłość pozostałych zawodników jest mniej pewna. Domyślam się, że już w lipcu - może nawet w czerwcu, w okolicach draftu - Thibodeau spróbuje sprowadzić paru 20/30-kilkuletnich weteranów, najlepiej dobrych obrońców, którzy uzupełnią skład i spróbują razem z młodym trzonem powalczyć w przyszłym sezonie o play-off. Konferencja Zachodnia nie powinna nagle poprawić się tak bardzo, aby nie było to niemożliwe. Do tego nie wiemy czy Kevin Durant zostanie w Oklahomie (o czym zaraz) i czy Clippers nie spróbują rozbić trójki Paul-Griffin-Jordan.

Ale nie uciekajmy aż tak do przodu. Wystarczy wbicie się na 7-8 miejsce. Zresztą, nie jestem nawet pewien czy celem tak młodej drużyny powinien być udział w play-off już w sezonie 2016/17. Towns, po progresie jaki pokazał w drugiej części sezonu, powinien kontynuować to w drugim sezonie. Ma szansę stać się szybko Top-10 graczem NBA. Wiggins pod skrzydłami Thibodeau ma szansę rozwinąć się defensywnie, bo fizycznie ma wszelkie dane ku temu, aby stać się w obronie drugim Jimmym Butlerem. Kluczem będzie jego mentalność. To tutaj Thibodeau będzie musiał wbić się do głów graczy i sprzedać im swoją wizję. Stawiam, że nie będzie z tym problemu. Sami gracze mają też pracę do wykonania w to lato.

Ofensywnie Wiggins i LaVine muszą rozwinąć swoje umiejętności z piłką w pick-and-rollu. Wiggins potrafi atakować w liniach prostych, ale musi przede wszystkim poprawić kozioł. Nie potrafi użyć "crossovera", aby oszukać kogokolwiek. Choć w ostatnim sezonie pokazał zalążki tzw "euro-stepu", kiedy już znajdował się w polu trzech sekund. LaVine z kolei po dwóch kozłach chce od razu rzucać i ma jeszcze tutaj dużo do zrobienia. Podejrzewam też, że "Thibs" nie będzie próbował robić z niego na siłę rozgrywającego, co kompletnie nie wyszło Mitchellowi w pierwszej części ostatniego sezonu. Obaj to obiecujący snajperzy, zwłaszcza LaVine, który w drugiej części sezonu regularnego rzucał na poziomie porównywalnym z Klayem Thompsonem.

Timberwolves potrzebują partnera dla Townsa, lepszego defensywnie niż Gorgui Dieng i nie może to być 40-letni Kevin Garnett (hej, Thibodeau i KG są znów razem!). Potrzebują też co najmniej jednego gracza na pozycje 2/3. Mając potencjalnie 25 mln dolarów w "cap-space", mogą zaoferować pieniądze centrowi Festus Ezeliemu z Warriors, który będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Ale mogą zaoferować też kontrakt np Joakimowi Noah, który mógłby być idealnym uzupełnieniem dla Townsa i kimś kogo Thibodeau zna na wylot z czasów w Chicago (Garnett i Noah w jednej drużynie? To jak przyspieszenie globalnego ocieplenia w samym środku mroźnej Minnesoty). Timbos mogą celować we wciąż jeszcze młodych rzucających obrońców/niskich skrzydłowych Kenta Bazemore'a (Atlanta) czy Allena Crabbe (Portland). Albo spróbować wydać pieniądze na defensywnych centrów-weteranów pokroju Zazy Paczulii, Amira Johnsona, Roya Hibberta (mam nadzieję, że jeszcze żyje po sezonie w Lakers) czy młodego Bismacka Biyombo (Raptors nie puszczą go łatwo) i młodego koszykarsko Iana Mahinmiego (Pacers), o ile ten przeżyje starcia z Jonasem Valanciunasem w tych play-off.

Przekonamy się czego dowiedział się Thibodeau przez ostatni rok, gdy podróżował od hali do hali i od początku sezonu zdążył odwiedzić trenerów ponad dziesięciu drużyn. Problemem Thibodeau było to, że brakowało mu zawsze dłuższej perspektywy. Zarzynał graczy (pogłoski o tym są tylko trochę przesadzone), nie dbając przesadnie o ich minuty w sezonie regularnym, przez co w ciągu pięciu lat jego pracy w Chicago - tu musimy pamiętać o kontuzjach Derricka Rose'a - Bulls nigdy nie robili kroku w przód w play-off. Byli lepszą drużyną w sezonach regularnych. W play-off zaś grali gorzej przez kontuzje - czasem przypadkowe, czasem też biorące się z przemęczenia.

Thibodeau był najlepszym z trenerów, którzy pracowali wcześniej w NBA, a których Timberwolves mogli zatrudnić. Nie popadam jednak w "hurra!", bo Thibodeau, zarówno w roli trenera, jak i prezydenta klubu, będzie musiał udowodnić, że patrzy dalej niż na kolejny mecz i kolejnego rywala, którego ma w terminarzu.

Kto ma największe szanse wygrać dziś mecz nr 3?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×