Legia Warszawa awansuje do TBL? "Jesteśmy w stanie wygrać w Krośnie"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W sobotę odbędzie się pierwszy finałowy mecz pomiędzy Miastem Szkła Krosno a Legią Warszawa. Zawodnik Legii Michał Aleksandrowicz wierzy, iż ekipa ze stolicy jest w stanie wygrać na Podkarpaciu.

Na te spotkania kibice czekali cały sezon. W wielkim finale I ligi zmierzą się drużyny, które dysponują największym budżetem w rozgrywkach. Oba zespoły głośno również podkreślają, iż interesuje ich w tym sezonie tylko awans do Tauron Basket Ligi. Kto będzie faworytem tych meczów? Przewaga parkietu jest po stronie Miasta Szkła Krosno, jednak podopieczni Piotra Bakuna znajdują się w ostatnich tygodniach w świetnej formie. WP SportoweFakty: Jakie będą numery lotto w najbliższym losowaniu?

Michał Aleksandrowicz: Ja to wiem, ale nie mogę powiedzieć, gdyż wtedy będę musiał podzielić się z panem wygraną.

Dokładnie miesiąc temu powiedział pan, że to Legia a nie Sokół awansuje do finału...

- Czyli nie rzuciłem słów na wiatr. Tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Byłem pewny, że jesteśmy lepsi od Sokoła Łańcut i będziemy w stanie ich pokonać.

[b]

Proszę przyznać, skąd u pana był wówczas taki optymizm?[/b]

- Wiedziałem na co stać naszą drużynę. W play-offach gra się zupełnie inaczej niż w rundzie zasadniczej. Koncentracja jest na najwyższych obrotach i każdy zawodnik daje z siebie maksa. Wierzyłem w Legię i powiem panu, że podczas rywalizacji z Sokołem staliśmy się prawdziwą drużyną. Każdy zawodnik z ławki rezerwowych bardzo pomagał, walczył z całych sił dla zespołu. Wspieraliśmy się wzajemnie i to przyniosło efekt.

Czyli jest już u was taki sam "team spirit" jak w poprzednim sezonie?

- Zdecydowanie tak. Myślę, że w końcu się to udało. Uważam też, że w idealnym momencie trafiliśmy z najwyższą formą. Gramy coraz lepiej w obronie i w ataku. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

W półfinale pokazaliście ogromną siłę. Kiedy poczuliście, iż wasza forma jest dużo lepsza niż w rundzie zasadniczej? Już w ćwierćfinale z Astorią Bydgoszcz czy dopiero w spotkaniach z Sokołem?

- Na pewno z Astorią Bydgoszcz graliśmy dobrze, jednak nie był to przeciwnik z górnej półki. Drużyna z Łańcuta z kolei od kilku lat plasuje się w czołówce I ligi, także wiedzieliśmy, że jest to trudny rywal. Zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy jednak z nimi wygrać. Pokazaliśmy w Łańcucie naszą ogromną siłę i pokonaliśmy ich różnicą 30 punktów. Myślę, że na finał I ligi z Krosnem, nasza forma będzie jeszcze wyższa.

Walczymy o awans do Tauron Basket Ligi. Mówi się, że Siarka Tarnobrzeg może spaść z ekstraklasy i wtedy dwie drużyny uzyskają promocję do TBL, jednak słyszałem ostatnio, że jednak Siarka ma pozostać w elicie.

Według trenera Pyszniaka Siarka ma pozostać w TBL, także tylko zwycięzca I ligi awansuje do ekstraklasy.

- Dokładnie. My jednak nie zajmujemy się tą sprawą. Bijemy się o pierwsze miejsce i to jest najważniejsze.

Grzegorz Kukiełka w rozmowie z Marcinem Bodziachowskim podkreślił, iż hejterzy was napędzali. Faktycznie braliście do siebie te krytyczne opinie wobec Legii?

- Może nie braliśmy ich do siebie, ale na pewno do nas docierały. Słyszeliśmy komentarze, że zbyt dużo gadamy, a mało robimy. Zarzucano nam zbyt dużą pewność siebie. Pokazaliśmy jednak, iż nasze słowa nie były przypadkowe. Wszyscy byliśmy pewni gry w finale, a najbardziej ja. Może aż za bardzo, ale cieszę się, że niedługo zagramy o awans. Mam nadzieję, że hejterzy trochę się uspokoją, ale czytałem niedawno, iż Krosno jest zdecydowanie lepsze od Legii. Niech tak będzie. Pojedziemy na Podkarpacie sprawić kolejną niespodziankę.

[b]

Hejterzy mają to do siebie, że raczej nie przestaną krytykować. Nie liczyłbym na to, iż wam odpuszczą. Tym bardziej, iż Legia zawsze wywołuje duże emocje.[/b]

- Legię się kocha albo nienawidzi. Nie ważne co powiesz, albo jak zagrasz, hejterzy zawsze się znajdą.

Z perspektywy czasu widać, iż przełomowym momentem dla zespołu była zmiana trenera. Zdecydowanie poprawiła się defensywa i automatycznie pojawiły się wysokie zwycięstwa. Zgodzi się pan?

- To trudny temat. Nie chciałbym nic umniejszać trenerowi Spychale, jednak czasami nie potrafił nas ustawić do pionu. Nie wszystko wtedy funkcjonowało tak jak trzeba. Piotr Bakun z kolei doskonale wie czego oczekuje. Trener stawia duży nacisk na defensywę, dzięki której wygrywamy mecze. Widać to było w Łańcucie, gdzie nie pozwoliliśmy rywalom na wiele. W ataku natomiast mamy Grzegorza Kukiełkę, Adama Parzycha czy Łukasza Wilczka, którzy potrafią zrobić różnicę. Wystarczy wspomnieć ostatni mecz Adama, w którym zdobył aż 31 punktów. Musiał go jakiś palec boży dotknąć. Spotkania z Miastem Szkła Krosno zapowiadają się bardzo ciekawie.

Porozmawiajmy już o finale I ligi. Miasto Szkła Krosno to dużo lepszy zespół niż Sokół Łańcut?

- Zdecydowanie tak.

Jaka jest ich najmocniejsza broń?

- Pewność siebie. Ich akcje trwają bardzo krótko. Krosno często bazuje na rzutach z dystansu, gdyż mają bardzo dobrych strzelców: Szymona Rducha, Dariusza Oczkowicza czy Filipa Małgorzaciaka. Grają zespołową koszykówkę i są bardzo pewni siebie.

Mam wrażenie jednak, że po waszych efektownych meczach, w Krośnie nabrali dużo szacunku do gry Legii Warszawa.

- Mam taką nadzieję. Zobaczyli, że potrafimy nie tylko dużo gadać, ale także dobrze grać w basket.

ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Jak pan ocenia szansę obu zespołów w tym finale? Będą one 50 na 50, czy raczej 60 do 40 dla Krosna?

- To jest finał i moim zdaniem szanse są wyrównane. Jak uda nam się wyrwać choćby jeden mecz w Krośnie, to wtedy wszystko będzie możliwe. Wiemy, że Miasto Szkła jest piekielnie groźne na własnym parkiecie.

Jest to realne, że wygracie chociaż jeden mecz na Podkarpaciu?

- Oczywiście, że tak! Pamiętajmy, że nikt nie obstawiał, że wygramy w Łańcucie, a pokonaliśmy Sokół różnicą 30 punktów. Od dziesięciu lat nie doznali oni tak wysokiej porażki przed własną publicznością.

Który mecz na Podkarpaciu będzie dla was trudniejszy? Pierwszy czy drugi?

- Myślę, że pierwszy mecz pokaże, jaki to będzie finał. Wtedy zobaczymy, czy będziemy w stanie powalczyć o zwycięstwo. Myślę, że nawet jak przegramy premierowe spotkanie, to nie załamiemy się i będziemy walczyć dalej.

Legia Warszawa zwycięży w Krośnie?
Legia Warszawa zwycięży w Krośnie?

To może być wyjątkowy miesiąc dla Legii Warszawa. Za kilkanaście dni zarówno piłkarze jak i koszykarze mogą mieć wielki powód do świętowania. Napędza was dodatkowo taki scenariusz?

- Wszyscy chcielibyśmy, żeby piłkarze zdobyli mistrzostwo Polski, a my wywalczyli awans do ekstraklasy. Wtedy byłaby podwójna feta w Warszawie. Myślę, że prezes Bogusław Leśnodorski bardzo ucieszyłby się z takiego scenariusza.

A propos prezesa. W czwartym meczu sternik klubu pojawił się na waszym spotkaniu z Sokołem, i od razu zaczęliście grać zdecydowanie lepiej. Rozumiem, iż prezes musi teraz częściej pojawiać się na meczach?

- Oczywiście. Musimy wyczarterować mu jakiś samolot do Krosna, aby dotarł na nasze mecze. Tak jak pan mówi, na meczu z Łańcutem, kiedy pojawił się prezes Leśnodorski, to zaczęliśmy grać zdecydowanie lepiej. Myślę, że do Warszawy wrócimy na dwa mecze.

Albo na jeden.

- Dokładnie tak. Nie ma co jednak wybiegać w przyszłość. Od środy trenujemy na pełnych obrotach i mocno przygotowujemy się na finały I ligi.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: