WP SportoweFakty: Jak z perspektywy czasu oceni pan sezon? To był dobry czas dla Polfarmexu Kutno?
Grzegorz Grochowski: Sezon oceniam bardzo pozytywnie. Awansowaliśmy do play-offów, a to był nasz główny cel. Myślę, że możemy cieszyć się z tego osiągnięcia. Na pewno jednak mogło być lepiej, trochę więcej od siebie oczekuje.
Był moment, w którym grał pan naprawdę bardzo dużo. Wydawało się, iż tak pozostanie do końca sezonu.
- Zgadza się, był taki moment, w którym złapałem wysoką dyspozycję. Wiadomo jednak, iż z formą bywa różnie. Wtedy akurat była wysoka, dostałem dużo szans na grę. Na pewno był to lepszy sezon niż mój pierwszy w TBL, ale dla mnie dalej jest to za mało.
Był duży niedosyt po meczach z Rosą Radom?
- Tak, gdyż w każdym meczu byliśmy blisko. Na pewno gdybyśmy wygrali przynajmniej jeden mecz, to niedosyt byłby trochę mniejszy. Myślę, że było to w naszym zasięgu, jednak zabrakło trochę szczęścia oraz doświadczenia.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Pana rywalem o miejsce w wyjściowej piątce był Adonte Josh Parker. Można było dużo nauczyć się do amerykańskiego rozgrywającego?
- Na pewno coś podpatrywałem. Wiadomo, że od każdego zawodnika można się czegoś nauczyć. Tym bardziej, gdy przyjeżdża ze Stanów Zjednoczonych. Wydaje mi się jednak, że więcej mogłem nauczyć się od Kwamaina Mitchella, niż od Parkera.
Za Grzegorzem Grochowskim dwa sezony w Kutnie. Będzie trzeci?
- O to samo mogę teraz zapytać pana (śmiech). Na chwilę obecną nie wiem gdzie zagram i ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie.
Dużo ma pan ofert?
- Coś tam zaczyna się pojawiać. Nie ukrywam, że mam teraz trochę więcej ofert, niż w momencie, w którym przychodziłem do Kutna. Myślę, że będę miał większe pole manewru przy wyborze klubu.
Słyszałem plotkę, iż odejdzie pan z Kutna, aby być pierwszym rozgrywającym w teoretycznie słabszym zespole.
- Nie ma to dla mnie znaczenia, czy wychodzę w pierwszej piątce, czy daje drużynie impuls z ławki rezerwowych. Wolę grać w drużynie, w której jest dwóch równorzędnych rozgrywających i to forma decyduje, który z nich gra więcej. Najważniejsze jest dobro zespołu.
Wiem, że bardzo uważnie oglądał pan finały I ligi. Jak wrażenia?
- Na pewno były to dziwne finały. Większość meczów kończyły się bardzo dużą przewagą jednej z drużyn. Jedynie ostatni mecz, na którym miałem przyjemność być, skończył się różnicą mniejszą niż 20 punktów. Na pewno poziom był słabszy niż w Tauron Basket Lidze i nie ma się co oszukiwać. Wydaje mi się, że drużynę z Krosna czeka teraz bardzo dużo pracy. Mam nadzieję, że na Podkarpaciu powstanie dobry zespół.
Myśli pan, że Miasto Szkła poradzi sobie w Tauron Basket Lidze?
- Wiadomo, że będzie to beniaminek. Pamiętam jak przychodziłem do Kutna i jako debiutanci w TBL musieliśmy zapłacić frycowe. Na początku mogą zderzyć się z inną rzeczywistością, ale mam nadzieję, że będzie inaczej. Bardzo cenię sobie znajomość z prezesami z Krosna, bardzo szanuję tych ludzi i życzę im jak najlepiej.
Rozmawiał Jakub Artych