Podopieczni Buzza Williamsa, ekipa Marquette, która w rankingu AP plasuje się na przyzwoitym 10. miejscu, pokonała przed własną publicznością zespół Seton Hall 79:67. Pierwsza połowa, co było małą niespodzianką, należała do gości, którzy dyktowali tempo. Gospodarze mieli olbrzymi problem ze skutecznością, co poniekąd było efektem solidnej defensywy Pirates. W drugiej części meczu Golden Eagles zmienili taktykę. Trener Williams widząc, iż jego koszykarze fatalnie rzucają z dystansu, nakazał grać bliżej kosza, a to przyniosło pozytywne efekty. Na dodatek drużyna Seton Hall kompletnie pogubiła się w ataku, czego skutkiem była seria 16:3 dla miejscowego teamu tuż po zmianie stron. Marquette wykorzystało przewagę pod tablicami, zbierając w ataku aż 14 piłek. Gospodarze w przeciągu 20 minut zaaplikowali swojemu rywalowi aż 45 punktów, zawodnicy Bobby'ego Gonzaleza odpowiedzieli zaledwie 30 "oczkami". Tym samym w lepszych humorach parkiet opuszczali gracze Golden Eagles.
- Ofensywa nie jest naszym problemem - mówił po zawodach Wesley Mathews. To właśnie ten koszykarz był niewątpliwie bohaterem Marquette. Autor 24 punktów, 4 zbiórek i 4 asyst dodał: - Nasz problem polega na tym jak zatrzymać przeciwnika. Druga połowa pokazała tak naprawdę siłę Golden Eagles, co podkreślił John Garcia: - To jest właśnie powód (wymuszenie wiele strat) tak wysokiej lokaty w rankingu tego zespołu, który nie może przegrać u siebie. Jeremy Hazell był najpewniejszą opcją w ataku "Piratów". Zawodnik ten ani na chwilę nie opuścił placu gry, ale wynikało to z jego olbrzymiej aktywności. Hazell trafił aż 6 rzutów zza łuku, ale aż na 14 prób. W sumie Jeremy uzbierał aż 23 "oczka", a dołożył do tego jeszcze 4 zbiórki.
Koszykarze Clemson nie mieli najmniejszego problemu z wypunktowaniem drużyny Maryland. Podopieczni Olivera Purnella wygrali to starcie różnicą aż 29 punktów - 93:64. Gospodarze niesamowicie skutecznie zagrali w drugiej połowie, kiedy to rzucili aż 59 "oczek". Godny uwagi jest fakt, iż pięciu zawodników Clemson zdołało przekroczyć pułap dwucyfrowej ilości oczek, z kolei ten sam wyczyn udał się "tylko" trzem graczom przyjezdnych. Terrence Oglesby pomimo najlepszego dorobku w swoim teamie, nie został uznany najlepszym koszykarzem w swojej drużynie. Zawodnik ten zagrał bowiem na bardzo niskim procencie, w efekcie czego jego 6 asyst nie było tak wartościowe. Znacznie lepiej zaprezentował się Trevor Booker. Podkoszowy Clemson miał 100 procentową skuteczność rzutową, a w sumie zapisał na swoje konto 11 punktów, dopisując do tego aż 14 zbiórek. Wśród pokonanych najjaśniej świeciła gwiazda Landona Milbourne'a, autor 13 oczek dla Maryland.
Miłą niespodziankę sprawili swoim kibicom zawodnicy Purdue, którzy na własnym obiekcie wręcz znokautowali numer 6 rankingu AP - Michigan State. Goście jedynie w pierwszych 20 minutach dotrzymywali kroku swojemu przeciwnikowi. Spotkanie toczyło się pod dyktando wolnych, przemyślanych akcji oraz defensywy. Obie drużyny nie porażały skutecznością, szczególnie swoimi próbami z dystansu. Zdecydowanie bardziej zespołowo zagrali podopieczni Matta Paintera, którzy świetnie spisali się w obronie wymuszając aż 22 straty swojego rywala. To niewątpliwie przełożyło się na końcowy sukces Boilermakers. JaJuan Johnson miał spory udział w tym dziele, bowiem zaaplikował ekipie Spartans aż 17 punktów. Kalin Lucas zakończył zawody z największym dorobkiem oczek, w drużynie gości - 14, ale niesmak pozostał, gdyż zawodnik ten trafił zaledwie 2 z 11 rzutów z gry.
Wyniki spotkań ligi akademickiej NCAA:
Marquette (10) - Seton Hall 79:67
Clemson (13) - Maryland 93:64
Purdue (19) - Michigan State (6) 72:54