Pierwsza kwarta rozpoczęła się bardzo wyrównanie. Po dwóch minutach gry i po osobistych Bartosza Diduszki było 4:4. W kolejnych akcjach z dobrej strony zaprezentował się Paweł Kowalczuk - zdobywając 5 punktów. Gospodarze bardzo mocno naciskani przez rywali postanowili tym razem poszukać swoich sił w rzutach z dystansu. Jak pomyśleli, tak też i zrobili. Jako pierwszy zza linii 6.25 odpalił Marek Miszczuk i za chwilę jego wyczyn skopiował Vitalij Kovalenko - Znicz po 360 sekundach gry prowadził 12:7. Wypracowane prowadzenie przez wysokich graczy z Podkarpacia utrzymało się już do końca spotkania. Za odrabianie strat wziął się po stronie przyjezdnych Michale Hicks - kończąc akcję 3+1. Sztuka ta liderowi Polpharmy faktycznie by się udawała, ale Znicz w pierwszej kwarcie miał Marka Miszczuka, który trafiał niemalże z każdej pozycji (16 punktów do przerwy). Gdy do tego dodamy nieźle spisującego się w obronie Bartka Diduszko, który dwoił się i troił - kapitalnie blokując Ericka Barkley`a, oraz chcącego pokazać się i udowodnić swoją przydatność dla drużyny - Artura Mikołajki (10 punktów do przerwy) i Grzegorza Kukiełki, a także dyrygującego Quintona Daya - to o dziwo powstaje nam nieźle prosperująca ekipa. Ta właśnie desygnowana do gry z konieczności piątka zawodników w 7. minucie prowadziła 26:18. Znicz mógł powiększyć swoją przewagę nawet do 10 punktów, jednak szarżujący Kamil Nowak nie potrafił skutecznie wykończyć akcji. Wtedy to do gry włączył się Erick Coleman, dzięki któremu drużyna z Kociewia zniwelowała straty do 4 punktów (22:26).
Jarosławianie pomimo ogromnego osłabienia (kontuzje Grady Reynoldsa, Rossa Neltnera i Tomasza Celeja) nie zwalniali i konsekwentnie powiększali swoją przewagę. Drugą kwartę celną "trójką" rozpoczął Artur Mikołajko, jednego osobistego dorzucił Chad Timberlake i po 12 minutach gry przewaga miejscowych wynosiła ponownie 8 punktów 30:22. Goście zdołali odpowiedzieć dokładnie tym samym - udana kontra po przechwycie Jarka Jareckiego i osobisty Colemana. Gdy trener Mariusz Karol myślał, że jego podopieczni od tego momentu będą już grać tak jak zawsze - na ich drodze stanął ponownie Mikołajko - zdobywając 5 "oczek" z rzędu i gdy w kolejnej akcji dwa punkty zdobył Miszczuk - wspomniany szkoleniowiec zmuszony był poprosić o przerwę na żądanie. Po krótkiej naradzie zespół Polpharmy nie był nadal w stanie zastopować Marka Miszczuka. Po jego celnym rzucie Znicz prowadził w 15. minucie 39:26. Pozostałe 5 minut tej kwarty rozgrywane było w ferworze walki kosz za kosz i jedynie "trójka" Ed`a Scotta i 4 punkty Hicksa zniwelowały okazałą zaliczkę gospodarzy, która po 20 minutach gry wynosiła 7 punktów 49:43.
W przerwie meczu na trybunach wśród licznie zgromadzonej jarosławskiej publiczności, słychać było wiele komentarzy na temat nieszczęsnej trzeciej kwarty, którą to beniaminek z Podkarpacia zawsze przegrywał. Na przekór kibicom tuż po rozpoczęciu przedostatniej odsłony celnie zza łuku trafili Diduszko i Day - dla tego drugiego dystans 6.25 metra był za mały i trafiał większość swoich "trójek" z 8 metrów. Od tego momentu obie ekipy zaczęły grać nieprawdopodobny basket, toczący się w nieprawdopodobnym tempie. Bohaterowie piątkowego meczu zapomnieli również o obronie, co zaowocowało mnóstwem efektownych akcji. Taką bardzo efektowną akcję zaliczył w 22. minucie Quinton Day, ogrywając Courtneya Eldridge`a i celnie przymierzając ponownie z 8. metrów - jego zespół prowadził 60:48. Przewaga miejscowego zespołu byłaby jeszcze bardziej okazalsza, jednak po stronie goście grał niesamowity Michael Hicks, który wdał się w pojedynek strzelecki z Quintonem Day`em. Wspomniani obaj amerykańscy zawodnicy w tej kwarcie uzbierali 33 punkty (17 – Day i 16 – Hicks). Widząc szaloną sytuację na parkiecie szkoleniowiec Znicza - Dariusz Szczubiał poprosił o przerwę na ostudzenie popędów swoich graczy. Po krótkiej naradzie jego podopieczni zaczęli już grać o wiele spokojniej - ostro przykładając się w obronie. Owocem tej agresywniejszej obrony były rozbite łuki brwiowe Diduszki i Timberlake`a. Wspomniana wyżej przerwa sprawiła, że goście totalnie pogubili się w ataku w swoich poczynaniach i nie mogli zakończyć akcji zdobyczą punktową - umiał za to Day i spółka, którzy na swoim koncie zanotowali 10. "oczek" z rzędu nie tracąc żadnego. W 28. minucie jarosławianie prowadzili 80:62. W ostatnich 120 sekundach tej kwarty po raz kolejny dał o sobie znać Hicks, który rzutem zza linii 6.25 ustalił wynik meczu po trzech kwartach 83:68.
Od początku ostatniej odsłony goście postanowili szukać swoich szans w agresywnej obronie i szybkich kontratakach - czyli w tym co przynosiło im ogromne efekty przez cały sezon. Dość ostra defensywa gości ze Starogardu Gdańskiego spowodowała, że na ich koncie bardzo szybko pojawiło się 5 fauli i każdy kolejny karany był rzutami wolnymi. Skrzętnie korzystali z tego gospodarze grający 1 na 1 i dorzucający ze zmiennym szczęściem punkty z linii rzutów wolnych. Po dwóch celnych rzutach Grzegorza Kukiełki w 33. minucie prowadzili już 88:72. Trener Mariusz Karol nie umiał znaleźć recepty jak powstrzymać rozpędzonego rywala, a jego podopiecznych w kolejnych minutach było stać jedynie na wymianę ciosów. Gdy do końca arcyciekawego spotkania pozostało 180 sekund, kapitalnym przechwytem popisał się rozgrywający Znicza – Day, który nie kończył akcji zdobyciem łatwych punktów spod kosza, lecz zdecydował się na kolejną "trójkę" - jak pomyślał tak tez i uczynił i jego zespół prowadził 100:85. Siódmy celny rzut zza linii 6.25 podciął skrzydła przeciwnikom, którzy pomimo heroicznych ataków nie potrafili odwrócić już losów meczu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 116:100.
Sokołów Znicz Jarosław - Polpharma Starogard 116:100 (26:22, 23:21, 34:25, 33:32)
Sokołów: Q.Day 35 (7), M.Miszczuk 16 (2), B.Diduszko 15 (1), V.Kovalenko 15 (1), A.Mikołajko 12 (1), G.Kukiełka 11, C.Timberlake 10, K.Nowak 2, G.Szczotka 0;
Polpharma: M.Hicks II 36 (5), P.Kowalczuk 11 (1), E.Coleman 11, E.Barkley 9 (2), C.Eldridge 8, E.Scott 7 (1), W.Żurawski 7, J.Jarecki 6, M.Tuljkovic 5, J.Griffin 0, J.Sulowski 0.