LeBron James, Stephen Curry, Chris Paul czy Russell Westbrook - nie, to nie są zawodnicy, którzy w Rio będą reprezentować barwy USA. Pomimo takich braków, Amerykanie są wielkimi faworytami rozpoczynającego się w sobotę turnieju koszykówki mężczyzn na igrzyskach w Rio de Janeiro.
Obrońcy złotych medali w ostatnim czasie na arenie międzynarodowej nie przegrywają, krocząc od złota na mistrzostwach świata, po złote medale igrzysk olimpijskich. W Brazylii po raz kolejny stawili się w roli zdecydowanych faworytów i każde inne rozstrzygnięcie byłoby mega sensacją.
Amerykanie przez mecze kontrolne przeszli niczym tajfun wygrywając wszystkie swoje sparingi różnicą średnio 43 punktów, co musi budzić szacunek. Nawet pomimo tego, że rywale - tym razem - nie byli z topowej półki.
Reprezentanci USA mają niesamowity potencjał w ataku, grając szybko i efektownie. W defensywie potrafią zamęczyć każdego rywala, wyprowadzając przy tym zabójcze kontry. Trener Mike Krzyzewski doskonale zdaje sobie sprawę, że największym zagrożeniem dla jego podopiecznych są... oni sami. Jeżeli do każdego kolejnego meczu jego podopieczni podejdą należycie skoncentrowani, to można śmiało powiedzieć, że cała reszta ekip gra już tylko o srebro.
ZOBACZ WIDEO Michał Gołaś: Kolarstwo to najtrudniejsza dyscyplina w Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Warto również dodać, że Krzyzewski w Rio kończy swoją przygodę z reprezentacją USA i na pewno wszyscy będą chcieli pożegnać Coacha K odpowiednim wynikiem sportowym, będącym ukoronowaniem jego 11-letniej pracy na tym stanowisku.
"Na papierze" najgroźniejszym rywalem dla Amerykanów wydają się być Francuzi, którzy po raz ostatni na wielkiej imprezie poprowadzeni zostaną do boju przez Tony'ego Parkera. Do Rio trener Vincent Collet zabrał swoje największe armaty z MVP Euroligi Nando De Colo czy solidnym centrem Rudym Gobertem na czele, a to powinno zapewnić Trójkolorowym walkę nie tylko o drugie miejsce w grupie, ale i olimpijski medal.
Namieszać w Brazylii będą chcieli również Serbowie, wśród których nie zabraknie Milosa Teodosicia. Ten po raz kolejny będzie mógł pokazać pełnię swoich możliwości na turnieju światowej rangi i udowodnić, że zasługuje na miano wielkiego gracza.
Pozostała trójka uczestników rywalizacji w grupie A powinna rozstrzygnąć między sobą pozycję czwartą, czyli ostatnią, która gwarantuje awans do fazy pucharowej turnieju w Rio.
Faworytem do tego miejsca wydają się być Australijczycy, do kadry których dołączył Andrew Bogut. - To niezwykle ważne, że dołączył do nas. Poprawi naszą grę w defensywie, gdzie będzie bronił strefy podkoszowej i kierował nami. W ofensywie również jego podania czy zasłony są niezbędne - przekonuje Matthew Dellavedova, inny reprezentant kraju Kangurów.
Reprezentanci Wenezueli powinni raczej statystować rywalom, z kolei Chińczycy z pewnością chcieliby sprawić jakąś niespodziankę, jednak patrząc na mecze kontrolne z Amerykanami, ich notowania raczej nie stoją zbyt wysoko.
W pierwszej serii gier, która odbędzie się 6 sierpnia, Australia zmierzy się z Francją, Amerykanie zagrają z Chińczykami, z kolei Serbowie rywalizować będą z Wenezuelą.