Filip Dylewicz: Nie jestem emerytem. Do Trefla nie wróciłem dla pieniędzy

Karol Wasiek
Karol Wasiek
To prawda, że to pan wykonał pierwszy telefon do Kazimierza Wierzbickiego?

- Tak. Zadzwoniłem i poprosiłem o spotkanie. Prezes Wierzbicki zaprosił mnie do swojego domu. W bardzo sympatycznej atmosferze porozmawialiśmy, wymieniliśmy się poglądami na temat ewentualnej współpracy. Pan Kazimierz poprosił mnie o chwilę do namysłu, tak aby porozmawiać z innymi osobami w klubie. Cierpliwie czekałem na telefon i się doczekałem. Odpowiedź była pozytywna.

Powiedzmy sobie szczerze. Gdyby nie Kazimierz Wierzbicki, to by pana w klubie nie było.

- To fakt. Prawda jest taka, że mojej osoby nie było w początkowych planach budowy drużyny na kolejny sezon. Myślę, że mój telefon do pana Wierzbickiego wiele zmienił. Chcę powiedzieć jedną rzecz. Nie wróciłem do Trefla dla pieniędzy. Takie opinie bardzo mnie bolą. Są krzywdzące, nawet bardziej od tych, że jestem konfliktową osobą. W środowisku koszykarskim utarło się że żądam horrendalnych kwot. To są bzdury. Po pierwsze, kluby nie mają już tak wielkich budżetów, a po drugie, do Trefla nie wróciłem dla pieniędzy.

Zagrały sentymenty?

- Wiadomo, że pieniądze też są ważne, ale one nie były w tym momencie najważniejsze. Chciałem wrócić do domu i tutaj zakończyć swoją karierę. Bardzo mi na tym zależało. Cieszę się, że uda mi się te marzenia zrealizować.

Co pan poczuł podczas pierwszego wejścia do hali Stulecia? Jakie emocje panu towarzyszyły?

- Szczerze? Miałem takie odczucie jakbym wyszedł stamtąd dwa dni temu. Te trzy lata w Zgorzelcu minęły błyskawicznie. Nie ukrywam, że serce mocniej zabiło podczas otwarcia drzwi Hali Stulecia. Przywitał mnie ochroniarz, który powiedział, żebym zmienił miejsce parkingowe. Trudno to opisać. Wspaniałe uczucie znów być w Sopocie.

Powrót do Trefla jest dodatkowym impulsem? Możemy spodziewać się jeszcze lepszej gry z pana strony?

- Nie chcę niczego obiecywać, ale czuję się podwójnie zmotywowany do gry. Jestem głodny sukcesów z Treflem Sopot. Denerwują mnie opinie ludzi, którzy mówią, że jestem emerytem. Odpowiadam im jasno - mam 36 lat, ale czuję się, jakbym miał dziesięć lat mniej. Będę chciał to udowodnić na parkiecie.

Jak pan będzie wspominał pobyt w Zgorzelcu?

- Jestem bardzo szczęśliwy, że miałem szansę reprezentować PGE Turów Zgorzelec. W tym czasie udało się zdobyć pierwsze mistrzostwo w historii klubu. To był wyjątkowy moment, tym bardziej, że zdobyłem statuetkę MVP. Tamten sezon napędził pozytywnie na kolejne lata, że z wielką przyjemnością będę wspominał pobyt w Zgorzelcu, który stał się moim drugim domem.

Rozmawiał Karol Wasiek

Czy Filip Dylewicz zdobędzie jeszcze w karierze mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×