Spójnia Stargard podejmie GKS Tychy w niedzielę, 25 września. Terminarz dla ekipy z Pomorza Zachodniego nie jest łaskawy. Dość często wyniki pierwszych spotkań mają duży wpływ na postawę zespołu w całym sezonie. Karol Pytyś jest jednak dobrej myśli.
- Możemy sprawić niespodziankę. Oni mimo wszystko będą chyba faworytem. Nikt tak naprawdę nie wie, na co stać nasz zespół, ale wydaje mi się, że przed własną publicznością możemy mile zaskoczyć. Nie boimy się tego meczu, ale jeszcze daleko i o nim nie myślimy - przekonuje center Spójni, który od początku przygotowań jest w wysokiej formie.
Bardzo dobrze wypadł w środowym sparingu przeciwko King Szczecin. W piątek z Biofarmem Basket Poznań zdobył 13 punktów. Spójnia wygrała 80:72. - Poza pierwszą kwartą kontrolowaliśmy ten mecz. Na początku wpadło im parę rzutów, ale potem przejęliśmy inicjatywę i trzymaliśmy do końca - ocenia Pytyś.
Wynik może być mylący. Stargardzianie zbudowali zdecydowanie większą przewagę. W czwartej kwarcie prowadzili nawet różnicą 26 punktów. W końcówce jednak pozwolili rywalom na zbyt wiele. Przez większość meczu jednak bardzo dobrze funkcjonowała defensywa Spójni, co w sezonie powinno być największym atutem ekipy prowadzonej przez Krzysztofa Koziorowicza.
ZOBACZ WIDEO Hasi o transferach Legii: Rywalizacja jest zabójcza (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Niestety przewaga stopniała, ale trenujemy w szesnastu. Chłopcom, którzy mniej grają też się należą minuty spędzone na parkiecie. Chłopacy z Poznania grali cały czas ambitnie, nie odpuszczali i ta przewaga stopniała - tłumaczy Karol Pytyś.
Początkowo wydawało się, że Spójnię czeka trudniejsza przeprawa. Efekty ośmiodniowego obozu w Pobierowie dawały o sobie znać i gospodarze nawet w łatwych sytuacjach nie trafiali. - Nie było przesady w tych treningach, ale nagromadzenie sparingów spowodowało większe zmęczenie. Myślę, że już niedługo będzie dobrze - podkreśla nasz rozmówca.
- Jest nowy zespół. Musimy się zgrać. Mamy systemy, dużo rozwiązań na różne momenty. Trzeba to przećwiczyć w grach sparingowych. Nie da się tego zrobić na treningu. Trzeba mieć przeciwnika - dodaje Karol Pytyś.