Przemysław Szurek po zwycięstwie nad Legią: Nie popadamy w euforię

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Przemysław Szurek
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Przemysław Szurek

Biofarm Basket Poznań sprawił w niedzielę miłą niespodziankę swoim kibicom. O zwycięstwie nad Legią Warszawa (64:60) opowiada trener Przemysław Szurek.

Już w pierwszej kolejce na zapleczu Tauron Basket Ligi byliśmy świadkami dużej niespodzianki. W niedzielnym meczu w stolicy pozytywnie zaskoczył Biofarm Basket Poznań, który pokazał wielki charakter, odrabiając 18-punktową stratę do Legii Warszawa. Koszykarze trenera Przemysława Szurka mogą z podniesioną głową oczekiwać na kolejne spotkania.
WP SportoweFakty: Jak oceni pan niedzielny mecz w Warszawie? Spodziewał się trener, że Biofarm Basket będzie w stanie w tak imponującym stylu dogonić rywala?

Przemysław Szurek: Podsumuję mecz tak samo, jak zrobiłem to w szatni. Jestem przekonany do pracy z młodymi ludźmi, gdyż wiem, że oni odpłacą się w takich momentach jak ten z Legią Warszawa. Oni nigdy się nie poddają i dzięki temu mam pewność, że zawsze będą walczyć na maksimum swoich umiejętności. Zawsze ich wspieram i nie ukrywam, że nawet jak przegrywaliśmy 20 punktami, to nie straciłem wiary w zespół. Czekałem tylko na przełamanie w ofensywie, gdyż przewaga Legii nie była aż tak duża.

[b]

Zgadza się, w pierwszej połowie skuteczność zespołu z Poznania wynosiła około 30 procent.[/b]

- To jest fakt. Nie spodziewałem się, że będziemy w stanie w ataku lepiej zaprezentować się od Legii. Skala talentu i doświadczenia przemawiała za rywalami, dlatego musieliśmy przeciwstawić się determinacją i dobrym przygotowaniem do meczu, przede wszystkim w obronie. To przyniosło efekt.

Czy doświadczenie zebrane w poprzednim sezonie zaprocentowało już w Warszawie?

- Nie chcę wpadać w żadną euforię po pierwszej kolejce, gdyż w poprzednim sezonie na inaugurację również zwyciężyliśmy. Potem zaczęły się schody. Dopiero po kilku kolejkach będę mądrzejszy i będę mógł w stanie to ocenić. Jedno jest pewne - w meczu z Legią w końcówce meczu byliśmy bardzo spokojni. Piotrek Wieloch umiejętnie wymuszał faule, a Filip Struski trafił ważne punkty.

ZOBACZ WIDEO: Ziółkowski: lista niedozwolonych środków jest za szeroka, zbyt łatwo je nagiąć

Ważną akcję przeprowadził również Adam Metelski.

- Zgadza się. Adam Metelski również dołożył swoją cegiełkę. Mimo iż wcześniej miał lekki problem ze skutecznością, to w końcówce zdobył bardzo ważne punkty.

A propos Filipa Struskiego. Można powiedzieć, że zaczyna się spłacać?

- Myślę, że jest za wcześnie na oceny. Przed nami jeszcze 29 meczów w rundzie zasadniczej, a ja nie chciałbym wywierać żadnej presji na Filipa. Nasz cel jest ciągle taki sam, chcemy chłopakom pomóc rozwijać ich kariery. Mam nadzieję, że pomożemy też Filipowi, a on przysporzy nam tyle radości, co ostatnio w Warszawie.

Biofarm Basket Poznań w poprzednim sezonie przegrał kilka meczów z drużynami, które były w jego zasięgu. Z Legią Warszawa natomiast, czyli teoretycznie mocniejszym zespołem, wygrał już drugi raz w tym roku. Można to wytłumaczyć?

- Chyba tylko pięknem i nieprzewidywalnością sportu. Budżet i doświadczenie w obu spotkaniach były po stronie Legii. Moi chłopcy mają jednak jedną świetną cechę. Oni nie patrzą na rywala, tylko robią swoje. Może nie zawsze przynosi to efekt w postaci zwycięstwa, jednak takie dążenie do celu pozwala walczyć w każdym spotkaniu, w którym otwiera się szansa na zwycięstwo. Tak było właśnie w niedzielnym meczu. Fajnie, że sprawiliśmy niespodziankę. Miasto Poznań zawsze czeka na konfrontacje z Legią, dlatego cieszymy się, że sprawiliśmy im trochę radości.

Czy niedzielne zwycięstwo może spowodować jeszcze większą popularność koszykówki w Poznaniu?

- Zobaczymy. Warto jednak wspomnieć o sytuacji, która wydarzyła się w poprzednim sezonie. Nie sądziłem, że w Poznaniu mogą wzbudzić ciekawość mecze o utrzymanie w I lidze. Tymczasem, w piątym starciu ze Śląskiem Wrocław mieliśmy na trybunach nadkomplet publiczności. To pokazuje, że spotkania o stawkę przyciągają fanów w Poznaniu. My w naszym projekcie chcemy zrobić coś, czego w tym mieście jeszcze nie było. Naszym założeniem jest nauczenie kibiców, żeby oglądać młodych graczy, którzy chcą iść do przodu. Chcemy promować młodych koszykarzy, dlatego z dużym szacunkiem patrze na projekty innych klubów: Rosy Radom czy Asseco. Mogę zapewnić, że moi zawodnicy w każdym meczu zostawiają serce na parkiecie, a gdy do tego dojdą kolejne zwycięstwa, to kibiców będzie jeszcze więcej.

Tak jak pan wspomniał, w sezonie czeka nas jeszcze mnóstwo meczów. Wygrana z Legią może jednak dodać skrzydeł drużynie?

- Na pewno, ale w porównaniu z poprzednim sezonem jedna rzecz już się zmieniła. Po meczu w szatni nie było wielkiej euforii. Oczywiście cieszyliśmy się, ale nie pojechaliśmy do Warszawy na wycieczkę, tylko chcieliśmy wygrać. Zrobiliśmy swoje i spokojnie podchodzimy do kolejnych spotkań. Chciałbym, aby był to dobry impuls dla chłopaków.

[b]

Kończąc temat meczu z Legią, nasuwa mi się pewna analogia. Zarówno w tym spotkaniu jak i poprzednim, przysłowiową "kropkę nad i" postawił Piotr Wieloch. Ten zawodnik ma szanse na zrobienie wielkiej kariery?[/b]

- Nie chciałbym nadużywać słowa "kariera" gdyż taką wielu zawodnikom już wróżono i nic z tego nie wyszło. Piotrek robi wszystko, aby wyciągnąć maksimum ze swoich umiejętności. Jeszcze rok temu nie był znany szerszej publiczności w Polsce. Teraz okazuje się, że nie tylko Daniel Szymkiewicz może wieść prym w roczniku 1994. Być może jego śladami pójdzie również Piotr Wieloch. Chciałbym, aby zaszedł jak najwyżej. Mam nadzieję, że jak skończy karierę to kiedyś powie, że zrobił wszystko, co było w jego mocy.

Po zakończeniu kariery będzie mógł powiedzieć, że wiele zawdzięcza właśnie panu, gdyż to właśnie trener pozwolił wypłynąć mu na szerokie wody w I lidze.

- Jesteśmy długo związani z Piotrkiem. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko jedną rzecz. Gdyby nie jego duża świadomość, to efekt mojej pracy byłby niewidoczny. On jest bardzo pokorny, chętnie przyjmuje wszystkie uwagi i stara się być lepszym koszykarzem. Wszystko zawdzięcza własnej osobie, a ja tylko wykonuje swoją pracę.

W tym kierunku się kształciłem i fajnie, że otrzymujemy wsparcie ze strony miasta. Mamy grupę zdolnych i pracowitych ludzi. Będę robił wszystko, aby ich kariera szła do przodu. Mam nadzieję, że dzięki takim meczom i zawodnikom będę również spełniał się jako trener.

W sobotę do Poznania przyjedzie mocna Noteć Inowrocław. Co będzie kluczem, aby pokonać rywali?

- Na pewno spokojna głowa. Musimy skupić się krok po kroku na poszczególnych akcjach i realizowaniu założeń, które przygotujemy na ten mecz. Tego spokoju w poprzednim sezonie nam zabrakło, dlatego wtedy uciekło nam kilka zwycięstw. O determinacje natomiast nie muszę się martwić.

Rozmawiał Jakub Artych

Komentarze (0)