Maciej Bojanowski dobrze zaprezentował się w pierwszym meczu sezonu 2016/2017 Polskiej Ligi Koszykówki. W spotkaniu z Miastem Szkła spędził na parkiecie 19,5 minuty, zdobywając sześć punktów. Jedną z akcji zakończył efektownym wsadem, a Rosa Radom pokonała beniaminka 97:73.
[b]
WP SportoweFakty: W pojedynku z beniaminkiem z Krosna długo przebywałeś na boisku. Czujesz, że wykorzystałeś swoją szansę?[/b]
Maciej Bojanowski: Dla nas, młodych zawodników, ten mecz na pewno wyszedł na plus, bo mogliśmy dostać więcej minut. Gdy przewaga była wysoka, trochę pograliśmy.
Miasto Szkła zagroziło właściwie tylko przez moment. W pozostałych fragmentach wasza przewaga nie podlegała dyskusji.
ZOBACZ WIDEO Peszko: miałem ofertę z Turcji
- Rywale zmniejszyli stratę akurat wtedy, gdy na parkiecie znajdowali się zawodnicy rezerwowi. Po pierwszej połowie i słowach trenera w szatni jeszcze bardziej się zmobilizowaliśmy. Mówię o młodych zawodnikach, bo pierwsza "piątka" wykonała bardzo dobrą robotę.
Humor z pewnością dopisywał, ale dzień później, po przegranej w kiepskim stylu ze Zniczem Basket Pruszków w pierwszej lidze, nie było tak wesoło. Wiele osób zarzuciło wam brak zaangażowania.
- Do każdego meczu podchodzimy w stu procentach zaangażowani i skupieni, więc nie w tym rzecz. Niestety skuteczność nie była zadowalająca. W swojej hali 3/23 z dystansu to jest zdecydowanie za mało. Może powinniśmy mieć jakieś dodatkowe treningi rzutowe, bo w swoim obiekcie musimy rzucać lepiej.
Po tym spotkaniu wciąż pozostajecie bez zwycięstwa.
- Nie oszukujmy się - powinniśmy wygrać ten mecz. Rywale nie mieli super dnia, ale nas pokonali. Teraz mamy wyjazd do Gliwic i mam nadzieję, że nasza gra będzie wyglądała dużo lepiej. Na razie mamy bilans 0-3. Jestem jednak dobrej myśli i mam nadzieję, że poprawimy naszą sytuację.
Czy trudno jest przestawić się na granie inną piłką (mecze pierwszej ligi rozgrywane są piłką firmy Molten, zaś spotkania PLK - Spalding)?
- Podczas rozgrzewki i w trakcie meczu zawodnik jest już spocony i wtedy ta piłka trochę "ucieka". Jest to inna piłka niż Spalding, który "trzyma się" przy koźle i przy rzucie, nie jest tak śliski. Nie możemy jednak zwalać winy na sprzęt. Musimy mocniej trenować i być dobrej myśli, że następne spotkania będą wygrane.
Praktycznie przez cały poprzedni sezon borykałeś się z kontuzją. Bieżący rozpocząłeś w dobrym stylu. Na co liczysz w drużynie prowadzonej przez Wojciecha Kamińskiego?
- Nie powiem, ile chcę dostawać minut, bo to jest decyzja trenera. On widzi, jak pracuję na treningach i jak wykorzystuję szanse na parkiecie, gdy daje mi taką możliwość. Bardzo się cieszę, że mogłem wystąpić już w meczu o superpuchar w Zielonej Górze. Zagrałem jedenaście minut. Każdy moment staram się wykorzystać jak najlepiej, w stu procentach zaangażowany.
Będziesz regularnie włączany do składu pierwszej drużyny?
- Myślę, że to się okaże w trakcie sezonu. Na razie nie gra Daniel Szymkiewicz, więc mogę zapełnić lukę, zwłaszcza na pozycjach dwa-trzy.
Rozmawiał Piotr Dobrowolski