Jakub Schenk wywalczył pozycję w Polpharmie

Jakub Schenk trafił do Polpharmy Starogard Gdański, bo chciał grać regularnie na parkietach PLK. W debiucie przeciwko Anwilowi Włocławek wykorzystał swoją szansę, którą otrzymał od Mindaugasa Budzinauskasa.

Litwin bardzo nalegał na to, by Jakub Schenk podpisał umowę z Polpharmą Starogard Gdański. Co prawda 21-letni rozgrywający miał inne propozycje z PLK, ale ostatecznie zdecydował się podpisać dwuletni kontrakt z Kociewskimi Diabłami. Skusiła go propozycja współpracy z trenerem Mindaugasem Budzinauskasem.

Szkoleniowiec od samego początku na niego stawiał. W sparingach Schenk prezentował się z bardzo dobrej strony. Widać było, że w wakacje sporo pracował nad swoimi mankamentami. Poprawił rzut, kreowanie gry. Zawodnikowi pomogły treningi z Goranem Jagodnikiem i z Jarosławem Mosio, swoim pierwszym trenerem w karierze.

Dobra postawa w sparingach zaowocowała tym, że 21-letni Schenk w spotkaniu z Anwilem Włocławek na parkiecie spędził 15 minut. To on rozgrywał piłkę w ważnych momentach (m.in. w trzeciej kwarcie). Zespół z nim był dziewięć punktów na plusie. To znaczna różnica w przeciwieństwie do Martynasa Paliukenasa (-23) i Marcina Fliegera (-10).

- Jestem bardzo zadowolony, że dostaję szansę gry i fajnie, że udało mi się dołożyć jakąś cegiełkę do tak spektakularnego zwycięstwa. Jestem bardzo wdzięczny za zaufanie trenerowi. Tylko poprzez spędzanie minut na boisku można złapać ogranie, takie na jakim mi zależy - mówi Jakub Schenk.

ZOBACZ WIDEO Cierpliwość kibiców została wystawiona na próbę (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Choć włocławianie w końcówce prowadzili 82:79, ale Kociewskie Diabły pokazały charakter. Ciężar na swoje barki wzięli Anthony Miles i Uros Mirkovic, którzy trafili rzuty spod kosza. Gospodarzom pomógł także Kamil Łączyński, który przestrzelił dwa osobiste.

Trzeba przyznać, że Polpharma Starogard Gdański i Anwil Włocławek stworzyły kapitalne widowisko w pierwszej kolejce PLK.

- Na boisku tego się tak nie czuje, starałem się robić swoją robotę i nie dekoncentrować się. Na ławce nerwy mnie dopadły, chciałem pomóc drużynie i starałem się nawet z ławki coś komuś podpowiedzieć, żebyśmy ten mecz wygrali. Ciężko było wysiedzieć w końcówce w jednym miejscu - zaznacza Schenk.

Źródło artykułu: