Vaughn nie pójdzie śladami Troutmana. "Jestem nudnym gościem"

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc

- Jestem nudnym, rodzinnym gościem. Nie spodziewajcie się po mnie żadnych ekscesów. Na mieście mnie nie znajdziecie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Julian Vaughn, nowy środkowy Stelmetu BC Zielona Góra.

[b]

WP SportoweFakty: Meczami z Rosą Radom i Treflem Sopot otworzył pan nowy rozdział w swojej karierze. Nazywa się Stelmet BC Zielona Góra.[/b]

Julian Vaughn: I cieszę się bardzo z tego faktu, że to właśnie w Zielonej Górze kontynuuje swoją koszykarską karierę. Już po pierwszych tygodniach mogę śmiało powiedzieć, że warto było przyjechać do Polski. Myślę, że to najlepszy klub, do którego mogłem trafić. Do tej pory nie miałem okazji grać w takim miejscu. Coś pięknego. Jestem zachwycony.

Wow. Takie słowa robią wrażenie, tym bardziej, że wcześniej grał pan w Belgii, Grecji i Czechach. Co ma takiego Stelmetu BC, że aż tak wyróżnia się na tle innych?

- Po prostu wszystkie elementy mi pasują. Mam na myśli organizację klubu, miasto, a także kibiców, którzy są bardzo fanatyczni. Na co dzień nie mam żadnych problemów, ponieważ pracownicy Stelmetu są bardzo pomocni. Potrafią załatwić wiele spraw. Nie mam powodów do narzekań. Cieszę się, że mogę grać w takim klubie. Tym bardziej, że już niedługo startujemy w Lidze Mistrzów. To nowy projekt, który bardzo mnie ekscytuje.

Ktoś panu polecał Polskę? Z kimś pan rozmawiał na temat kraju, Stelmetu BC?

- Tak. Mój kolega z czasów uniwersyteckich, Jessie Sapp, który grał przez kilka lat w Polsce, dużo mi mówił o tym kraju, zespole Stelmetu BC. Dokładnie nakreślił mi całą sytuację. Nawet się trochę zdziwiłem, bo wszystko przedstawiał w kolorowych barwach. Okazało się, że miał rację. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się tego, że może być aż tak dobrze!

W klubie mówią, że jest pan bardzo rodzinnym człowiekiem. Podobno nie może się pan już doczekać przyjazdu żony.

- Oj tak. Masz dobre informacje (śmiech). Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, dlatego na razie jestem trochę smutny, że muszę siedzieć sam w Zielonej Górze, ale to na dniach się zmieni. Moja żona przyjedzie. Na dodatek spodziewa się dziecka i tutaj w Winnym Grodzie będzie rodziła. Wszystko jest już zaplanowane. Klub mi bardzo pomógł. Nie ukrywam, że czekam już na przyjazd rodziny. W domu robię porządki, przestawiam meble.

ZOBACZ WIDEO Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"

Kiedyś w Zielonej Górze grał Chevon Troutman, który nie stronił od życia nocnego. Pana raczej kibice w dyskotece nie spotkają.

- Oj nie. Jestem nudnym, rodzinnym gościem. Nie spodziewajcie się po mnie żadnych ekscesów. Na mieście mnie nie znajdziecie.

To czym się pan zajmuje na co dzień?

- Śpię, chodzę na treningi i gram na konsoli. Te trzy rzeczy zajmują mi najwięcej czasu w życiu. Aczkolwiek po przyjeździe rodzinny na pewno więcej czasu będę spędzał na świeżym powietrzu. Dostrzegłem, że w Zielonej Górze jest sporo atrakcji dla najmłodszych.

Wróćmy jeszcze na chwilę do spraw sportowych. Stelmet BC jest prowadzony przez 31-letniego Artura Gronka. Czy jest to problem, że trener jest tak młody?

- Nie, w żadnym wypadku. Co z tego, że jest młody? Uwierz mi, że jego wiedza na temat koszykówki jest przeolbrzymia. Czasami aż jestem zaskoczony, że w takim wieku można tyle wiedzieć. To profesjonalista w każdym calu. Nawet w trudnych momentach nie popada w panikę. To taki prawdziwy kapitan statku. Wierzy w nas, daje nam swobodę i my chcemy odpłacić mu się dobrą grą. Fajnie wygląda nasza współpraca.

Mówi pan o Gronku, że jest kapitanem, ale wasz statek już po pierwszym spotkaniu z Rosą trafił na sztorm. Czy coś w jego podejściu się zmieniło?

- Właśnie nie. Spokojnie podszedł do całej sprawy. Przecież porażki są wliczone w ten zawód, zwłaszcza na początku sezonu. Wszystko dokładnie przeanalizowaliśmy. Myślę, że mecz z Treflem Sopot pokazał, że wyciągnęliśmy wnioski.

Czego trener wymaga od pana?

- Mam dominować w strefie podkoszowej. Trenerowi zależy na tym, bym dostarczał sporej liczby zbiórek i bloków. Punkty nieco schodzą na dalszy plan, ale ja to rozumiem, bo w naszym zespole jest komu strzelać. Mamy świetnych snajperów. Ja mam robić inne rzeczy. Trener zwraca uwagę na defensywę. Muszę przyznać, że dużo rozmawiamy, wymieniamy poglądy. Podoba mi się jego styl pracy.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: