Greg Surmacz wyręczył Jerela Blassingame'a

Greg Surmacz był bohaterem Energi Czarnych Słupsk w spotkaniu z AZS-em Koszalin (83:80). Skrzydłowy trafił kluczowy rzut w końcówce, wyręczając tym samym Jerela Blassingame'a. - Wszyscy wiedzieli, że na niego zagramy. Chciałem coś zmienić - mówi.

[b]

WP SportoweFakty: Ostatnia akcja derbowego meczu z AZS-em Koszalin. Na tablicy świetnej widnieje wynik po 80. 15 sekund do rozegrania, tymczasem pan decyduje się na rzut. Spore ryzyko, które ostatecznie się opłaciło. Jak cała sytuacja wyglądała z pana perspektywy?[/b]

Grzegorz Surmacz: Wszyscy doskonale wiedzieli, że ostatnią akcję wykończy Jerel Blassingame. Nie jest wielką tajemnica, że to nasz generał, od którego niemal wszystko zależy.

Rywale też tego się spodziewali i w ten sposób ustawili się do obrony akcji z autu. Piotr Stelmach, który mnie krył, dość daleko się ustawił, zostawiając sporo miejsca. Pomyślałem sobie, że jak dostanę piłkę, to oddam rzut. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że w tych 15 sekundach możemy już nie mieć tak otwartej pozycji. Tym bardziej, że rywale mieli jedno przewinienie do wykorzystania.

Nie zawahał się pan. Od razu po otrzymaniu podania wyszedł pan do góry i przymierzył z dystansu.

- Bo nie było nad czym się zastanawiać. Trzeba wyjść do góry i celnie przymierzyć. Nie mam tutaj wielkiej filozofii. Uważam, że im dłużej myślisz o ewentualnych konsekwencjach, tym większa jest szansa, że ten rzut po prostu wejdzie. Tutaj miałem wolną pozycję i musiałem podjąć ryzyko.

ZOBACZ WIDEO Rekordowy Robert Lewandowski

W poprzednim meczu sytuacja była nieco podobna - miał pan okazję do rzutu, ale wówczas oddał piłkę koledze.

- To prawda i trenerzy po zakończeniu spotkania pytali mnie, dlaczego nie oddałem rzutu. W tym meczu powiedziałem sobie, że wezmę odpowiedzialność na siebie. Tak też zrobiłem.

Co teraz trenerzy powiedzieli po spotkaniu?

- Pogratulowali. W takich momentach nie można nic innego powiedzieć. Gdybym nie trafił, to zapewne byłyby analizy, rozmowy. Cieszę się, że trafiłem i dałem powód do radości trenerowi, dla którego było to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

Powoli wyrasta pan na drugą opcję w ataku Energi Czarnych Słupsk. Dobrze wszedł pan w ten nowy sezon.

- To fakt. Czuję się bardzo dobrze pod względem fizycznym. W wakacje ciężko pracowałem i to ma wpływ na moją dyspozycję. Poza tym gra z Jerelem jest przyjemnością. On świetnie czyta obronę rywali i potrafi wykreować pozycje dla kolegów.

Dwa punkty powodem do satysfakcji, ale z grą zespołu nie jest najlepiej. Energa Czarni Słupsk daleko od optymalnej formy.

- Mamy dużo do poprawy, nie jesteśmy z siebie zadowoleni. Uważam, że naszym problemem jest fakt, że nie potrafimy utrzymać równego poziomu. Gramy falami, przeplatamy dobre momenty ze słabymi. Zwłaszcza obrona nie funkcjonuje - na za dużo pozwalamy rywalom, którzy dość prostymi środkami przedostają się pod nasz kosz. Jeśli chcemy bić się o wyższe cele, to musimy nad tym pracować. Z lepszymi drużynami nie da się w ten sposób wygrać.

Czy zwycięstwo derbowe, które ma duże znaczenie dla fanów, może was podwójnie zmotywować?

- Myślę, że tak. Mamy doświadczoną drużynę i wierzymy w swoje umiejętności. Przegrywaliśmy w ostatnim meczu 74:80, ale mimo wszystko nie poddaliśmy się. Jerel Blassingame podczas przerwy na żądanie uspokajał i mówił: nie poddajmy w panikę. Tak też zrobiliśmy.

Nie sposób nie zapytać o komunikację podczas przerw na żądanie. Tam często Jerel Blassingame zabiera głos. Czasami nawet mówi więcej od trenera. Jak na to reagujecie?

- Pamiętajmy, że Roberts Stelmahers w przeszłości był świetnym rozgrywającym i teraz korzysta z faktu, że ma tak dobrego zawodnika w zespole. Jerel jest przedłużeniem jego myśli na boisku. My to w pełni rozumiemy. JB i trener Stelmahers świetnie współpracują. Chcą wygrywać za wszelką cenę.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: