Jeszcze w końcówce trzeciej kwarty MKS Dąbrowa Górnicza miał 18 punktów przewagi nad Anwilem Włocławek. Początek ostatniej "ćwiartki" jednak przespał, a Rottweilery zmniejszyły straty do stanu 60:52.
- Chyba trochę się rozluźniliśmy i zrobiło się nieco nerwowo. Anwil przez cały mecz nie rzucił tyle trójek, co na początku tej czwartej kwarty - ocenił Piotr Pamuła, kapitan dąbrowskiego zespołu.
Gdyby nie pierwsze minuty tej decydującej kwarty, mogłoby się zakończyć pogromem Anwilu. - Zabrakło mocnego akcent na koniec. Powinniśmy ten mecz wygrać większą ilością punktów. Z wygranej należy się jednak cieszyć - oznajmił Witalij Kowalenko.
Zarówno Pamuła, jak i Kowalenko, rozegrali w piątek bardzo dobre zawody. Pierwszy zaliczył 14 oczek (4/6 zza łuku) i 5 asyst. Drugi z ławki dołożył 12 punktów i 5 zbiórek.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?
MKS sprawy meczu rozstrzygnął tak naprawdę w drugiej i trzeciej kwarcie. To wtedy Anwil nie miał zupełnie nic do powiedzenia. - Bardzo mocno nastawialiśmy się na to spotkanie wiedząc, że zespół Anwilu jest bardzo groźny Zaczęliśmy jednak nieco niemrawo. Druga i trzecia kwarta była już w naszym wykonaniu bardzo dobra - dodał Kowalenko.
Przestoje są nadal mankamentem w grze MKS-u, a kolejne ważne mecze już niebawem. We wtorek do Dąbrowy Górniczej zawita Polski Cukier Toruń, który to wybitnie gospodarzom nie leży. Przez dwa sezony w najwyższej klasie rozgrywkowej Twarde Pierniki są bowiem poza zasięgiem teamu z Zagłębia.