NBA: Trwa zwycięska seria Lakers!

AFP / Larry Nance Jr. jest synem zwycięzcy pierwszego konkursu wsadów
AFP / Larry Nance Jr. jest synem zwycięzcy pierwszego konkursu wsadów

Los Angeles Lakers odnieśli już trzecie zwycięstwo z rzędu, a czwarte ogółem w tym sezonie. Drużyna z Miasta Aniołów w dobrym stylu wygrała na własnym parkiecie z Phoenix Suns. Mnóstwo emocji było w Dallas, gdzie doszło do dogrywki.

Jeziorowcy po udanej inauguracji, ruszyli w trasę, gdzie było im znacznie trudniej o wygraną. Z czterech spotkań tylko w jednym okazali się lepsi od swojego rywala. Choć nie byle kogo, bo od Atlanta Hawks. Następnie poszli za ciosem i sensacyjnie pokonali Warriors, a teraz na ich rozkładzie są jeszcze gracze Phoenix Suns.

Czego by nie mówić, to zespół dowodzony przez Luke'a Waltona prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Zwłaszcza w ofensywie, gdzie mają sporo możliwości. W trzech ostatnich starciach ekipa z Miasta Aniołów rzucała przeciętnie 119,7 punktu. Ta liczba robi wrażenie i nie dziwi, że Słońca przegrały z Lakers.

Na nic zdał się znakomity mecz Devin Booker, dobry występ TJ Warrena czy też skuteczna walka pod tablicami Tysona Chandlera. To było za mało na gospodarzy, którzy mieli po prostu więcej opcji w ofensywie. Dość powiedzieć, że aż sześciu zawodników przekroczyło granicę 10 punktów, a najskuteczniejszy Nick Young uzbierał ich 22.

Oprócz tego niebagatelny wpływ na końcowy rezultat miała postawa na dystansie oraz zbiórki. W obu przypadkach Jeziorowcy byli wyraźnie lepsi od drużyny z Phoenix i nawet sporo strat nie stanęło im na drodze do czwartego w sezonie zwycięstwa.

Ale to nie w Los Angeles było najciekawiej. Więcej emocji wzbudziła konfrontacja w Teksasie. Milwaukee Bucks omal nie zapisało na swoje konto czwartej wygranej z rzędu. Przyjezdni byli o krok od osiągnięcia tego celu, lecz w końcówce Mavericks doprowadzili do wyrównania i - w konsekwencji - do dogrywki.

W doliczonym czasie gry Koziołki zupełnie wyhamowały. Zdołały uciułać raptem punkt i nie zdołały zatrzymać Dallas, w którym fantastycznie wypadli Harrison Barnes i Jose Juan Barea. Wymieniony duet był nie do zatrzymania i w całym spotkaniu uzbierał łącznie aż 55 punktów, czyli 64 procent dorobku całego zespołu.

Dość niespodziewanie we własnym obiekcie polegli Raptors. Drużyna z Toronto dotychczas spisywała się bardzo dobrze, ale już po raz drugi nie podołała u siebie. Tyle że wcześniej mistrzom NBA (Cleveland Cavaliers), a teraz... Sacramento Kings, których do zwycięstwa poprowadzili Rudy Gay i DeMarcus Cousins.

New York Knicks - Utah Jazz 109:114 (30:20, 24:29, 26:29, 29:36)
(Anthony 28, Porzingis 28, Rose 18, Lee 10 - Hayward 28, Hill 23, Hood 18, Favors 13, Gobert 13, Johnson 10)

Memphis Grizzlies - Portland Trail Blazers 94:100 (22:25, 29:22, 26:29, 17:24)
(Gasol 21, Conley 16, Randolph 15, Allen 11, Carter 11 - McCollum 37, Lillard 19, Harkless 18)

Toronto Raptors - Sacramento Kings 91:96 (23:20, 27:24, 16:24, 25:28)
(DeRozan 23, Lowry 15, Siakam 10 - Gay 23, Cousins 22, Koufos 13, Afflalo 12)

Dallas Mavericks - Milwaukee Bucks 86:75 (19:27, 28:12, 12:17, 15:18, d. 12:1)
(Barnes 34, Barea 21 - Parker 16, Monroe 14, Antetokounmpo 11)

Boston Celtics - Denver Nuggets 107:123 (23:42, 29:35, 31:26, 24:20)
(Thomas 30, Bradley 14, Smart 13 - Mudiay 30, Chandler 22, Gallinari 16, Faried 12, Harris 12)

Los Angeles Lakers - Phoenix Suns 119:108 (23:15, 31:28, 29:33, 36:32)
(Young 22, Clarkson 18, Randle 18, Mozgow 14, Williams 14, Russell 11 - Booker 39, Warren 22, Bledsoe 19, Dudley 10)

ZOBACZ WIDEO Radoslav Latal po Jagiellonii: Nie stworzyliśmy nawet jednej sytuacji (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: