Biofarm Basket Poznań pokonał w wyjazdowym spotkaniu Znicz Basket Pruszków 63:61. Zwycięstwo zespołu z Wielkopolski rozstrzygnęło się na zaledwie 20 sekund przed końcem meczu - wówczas punkty efektownym wsadem zdobył Mateusz Bręk.
- W zeszłym roku dwa razy przegraliśmy ze Zniczem po emocjonujących końcówkach, w obu spotkaniach prowadziliśmy, szanse na zwycięstwo tracąc w ostatnich minutach. Po tych spotkaniach mieliśmy olbrzymi niedosyt. Teraz było odwrotnie - mówił po meczu Przemysław Szurek, trener Biofarmu Basket Poznań.
Końcówka spotkania była bardzo emocjonująca. Choć po 30 minutach gry goście z Poznania mieli ośmiopunktową przewagę, roztrwonili ją w ostatniej kwarcie i w pewnym momencie nawet przegrywali. W końcówce to jednak zawodnicy Biofarmu zachowali więcej zimnej krwi i odnieśli upragnione zwycięstwo.
- W czwartej kwarcie wydawało się, że przejęli kontrolę gospodarze. Ale dzięki Filipowi Struskiemu, Mateuszowi Brękowi i niezmordowanemu Piotrowi Wielochowi, grającemu w masce ze względu na poważny uraz nosa, dowieźliśmy to zwycięstwo do końca. Bardzo się cieszę, bo chłopcy naprawdę ciężko pracują na treningach, do tego stopnia, że w tygodniu poprzedzającym mecz ze Zniczem przytrafiły się nam trzy kontuzje - zauważył Szurek - Przed spotkaniem powiedziałem im: skoro tak mocno, tak ostro pracujemy na treningach - zagrajmy tak dzisiaj na boisku. I to się opłaciło - dodał.
ZOBACZ WIDEO LeBron James przeszedł do historii (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Biofarm prezentuje dość chimeryczną postawę w sezonie. Lepsze mecze (m.in. wygrana z Legią Warszawa) przeplata ze słabszymi. Także podczas meczu ze Zniczem widać było, że zespół z Poznania momentami prezentował się bardzo dobrze, po czym dawał sobie narzucić warunki rywala.
- Średnia naszego zespołu to 21 lat. Na tym poziomie, na zapleczu Ekstraklasy, oznacza to duże problemy w każdym meczu. Nie ma takiej możliwości, aby grać równo przez całe spotkanie, ja się do tego przyzwyczaiłem. Najważniejsze, aby chłopcy do końca wierzyli w to, że można wygrać mecz i żeby walczyli za wszelką cenę - tak jak to miało miejsce dzisiaj - mówił Szurek.
Zespół z Poznania zaczął sezon od dwóch zwycięstw. W pierwszej kolejce sensacyjnie pokonał typowaną do awansu Legię Warszawa. Potem jednak przyszła seria pięciu porażek z rzędu, po czym znowu przyszły dwie wygrane: z rezerwami Rosy Radom i ze Zniczem Pruszków.
- W pierwszej fazie sezonu rywalizowaliśmy z prawie samymi tuzami ligi, zespołami z czuba tabeli. Ostatnie dwa mecze graliśmy z sąsiadami z ligowej tabeli. Cieszę się, że z tych pojedynków wyszliśmy zwycięsko, to były niezwykle istotne spotkania. Dzięki wygranym, teraz znowu przyłączyliśmy się do środka tabeli - zauważył trener Biofarmu.
- Cel projektu jest niezmienny, chcemy aby chłopcy wciąż się rozwijali. A ja dodatkowo liczę na to, że nie będziemy musieli w tym sezonie rozgrywać play-outów - o planach klubu powiedział Przemysław Szurek.
W środę 16 listopada Biofarm Basket Poznań podejmie GTK Gliwice. Spotkanie rozpocznie się o 19:30.