[b]
WP SportoweFakty: Czy w sobotę oglądaliśmy najlepsze spotkanie Piotra Śmigielskiego w tym sezonie?[/b]
Piotr Śmigielski: Pod względem indywidualnym to na pewno był jeden z moich lepszych meczów w tym sezonie. Chociaż już w ostatnim spotkaniu z Siarką Tarnobrzeg dałem sygnał, że powoli wchodzę na odpowiednie tory. Te dwa dobre występy cieszą, bo początek sezonu nie był najlepszy w moim wykonaniu. Mam nadzieję, że to już jest za mną i teraz będę szedł tylko dobrą ścieżką.
Czym były spowodowane te problemy na początku sezonu?
- Powiem szczerze, że to moja taka przypadłość. Od kilku lat słabo wchodzę w sezon. Prowadzę obserwacje, ale nie potrafię do końca powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Wydaje mi się, że potrzebuje meczowego ogrania.
Czy fakt, że w Treflu zaszło kilka zmian w składzie miało znaczenie?
- Na pewno. Mamy dużo nowych zawodników i ten proces adaptacji i wzajemnego poznawania musiał trochę potrwać. To nie jest tak, że za pomocą czarodziejskiej różdżki wszystko uda się zbudować w jeden dzień. Potrzeba na to czasu. Myślę, że teraz będziemy wyglądać już znacznie lepiej i pewniej.
Czy początkowe problemy frustrowały?
- Nie. Wiedziałem, że dobre mecze nadejdą. To była po prostu kwestia czasu. Na treningach robiłem swoje, ostro pracowałem, dawałem trenerowi jasny sygnał, że jestem gotowy do gry.
ZOBACZ WIDEO Spacerek gospodarzy i debiut rewelacyjnego 16-latka. Skrót meczu Juventus Turyn - Pescara Calcio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Wróćmy na chwilę do meczu z Polpharmą. W przerwie odniosłem takie wrażenie, że prowadzi pan taką walkę sam ze sobą. Było widać, że nie jest pan zadowolony ze swojej postawy w pierwszej połowie. Czy faktycznie tak było?
- Czy to była walka z samym sobą? Nie wiem. Chyba aż tak tego bym nie nazwał. Po prostu wiedziałem, że stać mnie na lepszą grę. Nie trafiłem w pierwszej odsłonie kilku rzutów z otwartych pozycji. Nie załamało mnie to jednak. Byłem przekonany, że w kolejnych akcjach będę skuteczny.
I tak też było. Po przerwie zdobył pan 13 punktów. Zwłaszcza efektowne były wygrane pojedynki jeden na jeden, które dały dużo dobrego Treflowi. To była zamierzona strategia?
- Starałem się grać jeden na jeden za każdym razem, jak miałem w miarę otwartą drogę do kosza. Nie miało to znaczenia, kto mnie krył w danym momencie. Nie zwracałem na to uwagi.
Było widać, że kolejne dobre akcje pana nakręcają.
- Nie do końca. Myślę, że kiedyś tak było, że zwracałem uwagę na swój pierwszy rzut w meczu. Jeśli wpadał, to później grało mi się zdecydowanie łatwiej. Teraz już tak nie jest. Nie jestem zawodnikiem jednej udanej akcji. Podchodzę do wszystkiego spokojniej. Znam swoją wartość, wiem, co jestem w stanie zrobić na parkiecie.
Utrzymanie równego dobrego poziomu jest kluczowe?
- Tak. Nie chcę falować z moją formą i grać jeden dobry mecz, a później dwa słabe. Zależy mi na stabilizacji.
Rozmawiał Karol Wasiek