Derrick Rose po pierwszych 14 meczach nowego sezonu zalicza średnio 15,8 punktów i 4,8 asysty. Obecny sezon jest jego pierwszym w New York Knicks, po tym jak siedem poprzednich lat kariery spędził w Chicago Bulls, którzy wybrali go z nr 1 draftu w 2008 roku. W 2011 roku Rose został wybrany najbardziej wartościowym graczem ligi (MVP), ale rok później w pierwszym meczu play-offów doznał fatalnej w skutkach kontuzji kolana. Potem przytrafiła się kolejna i w efekcie tego Rose rozegrał tylko 100 z 328 spotkań na przestrzeni czterech kolejnych sezonów.
Po rozegraniu 66 meczów w poprzednim sezonie, ten jest pierwszym od wielu lat, gdy czuje się zdrowy. W Nowym Jorku spisuje się solidnie i efektowne wjazdy pod kosz przeplata ze słabymi decyzjami rzutowymi, ale brakuje mu już w tym dawnego błysku i eksplozywności. Swoje kosmiczne umiejętności atletyczne utracił wraz z kontuzjami.
- Tego starego Rose'a już nie ma - powiedział "nowy", 28-letni gracz, który w tym sezonie zalicza o 10 punktów mniej, niż wtedy gdy otrzymywał nagrodę MVP. - Istotne jest to czy potrafię dalej grać w koszykówkę. Odpowiedź brzmi "potrafię" i w tym momencie nie powinno mieć znaczenia, co robiłem wcześniej.
Knicks rozpoczęli sezon od bilansu 7-7 i znajdują się obecnie na 7. miejscu w Konferencji Wschodniej. Rose jest ich trzecim strzelcem. Liderem wciąż jest Carmelo Anthony (22,5 punktu na mecz), ale szybko w górę pnie się 21-letni Kristaps Porzingis (21,0). Łotysz w 5 ostatnich meczach zaliczał średnio 25,0 punktów i 9,0 zbiórek, trafiając przy tym 11 rzutów z dystansu. Powoli wyrasta na najlepszego gracza drużyny z Nowego Jorku.
Swój następny mecz Knicks rozegrają w piątek. Podejmowali będą zajmujących 3. miejsce na Wschodzie Charlotte Hornets (8-5).
ZOBACZ WIDEO Neapol tęskni za Milikiem. Włosi czekają na powrót Polaka