W szóstej kolejce Basketball Champions League swoje mecze przegrały zarówno Rosa Radom, ulegając przed własną publicznością jednemu z faworytów grupy C, Asvelowi Lyon (63:83), jak i Stelmet BC Zielona Góra, który poniósł niespodziewaną porażkę na wyjeździe ze Spirou Charleroi (69:86).
- Aż tak bardzo dokładnie nie śledzę meczów naszych drużyn ze względu na trwający sezon i obowiązki trenerskie. Oglądałem wnikliwie ostatnie spotkanie Stelmetu, ponieważ zagramy z tym zespołem w najbliższą niedzielę - mówi Piotr Ignatowicz. Prowadzony przez niego AZS Koszalin podejmie mistrzów Polski o godz. 18.
O komentarz do występów krajowych ekip w Lidze Mistrzów poprosiliśmy tego szkoleniowca nie bez powodu. Rozpoczynał on bowiem swoją trenerską przygodę właśnie w klubie z Radomia, z którym awansował z drugiej ligi do pierwszej, a także dotarł do ćwierćfinału Pucharu Polski. - Mocno kibicuję Rosie w tych rozgrywkach i śledzę jej wyniki. Jestem w stałym kontakcie z właścicielem klubu, Romanem Saczywko. Wymieniamy opinie na temat poszczególnych spotkań - nie ukrywa Ignatowicz.
Radomska ekipa rywalizuje na dwóch frontach. W czasach, gdy nasz rozmówca pracował jako asystent w PGE Turowie Zgorzelec, a więc w latach 2013-2015, zespół z przygranicznego miasta także rozgrywał spotkania co trzy-cztery dni. - Graliśmy w lidze VTB i Polskiej Lidze Koszykówki. Trzeba mieć silny i szeroki skład, aby wytrzymać trudy tak intensywnego sezonu - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO Justyna Kowalczyk: nie zasłużyłam na półfinał
- Wiadomo, że pojawia się zmęczenie. Jest mnóstwo wyjazdów, przeloty, mecze praktycznie co trzy dni. To wszystko się nakłada - zaznacza Ignatowicz. - Później przyniesie to jednak korzyści, co pokazał przykład właśnie Rosy. W zeszłym roku nabyła bowiem mnóstwo doświadczenia dzięki występom w FIBA Europe Cup. To ogranie wykorzystała w ekstraklasie, dochodząc do finału i zdobywając srebrny medal - dodaje.
Pozycja wicemistrzów Polski i ich bilans w krajowych zmaganiach nie są dla kibiców zadowalające. - W lidze Rosa trochę cierpi - przyznaje trener AZS-u. - Widać, że Liga Mistrzów jest magnesem dla zawodników. Przychodzi zmęczenie, co odbija się w PLK. Niektórzy gracze szachują siłami i nieco oszczędzają się w lidze, zwłaszcza w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami, co jest zrozumiałe - komentuje szkoleniowiec.
Aż trzy spotkania z udziałem Rosy kończyły się dogrywkami. Dwa z nich - z PAOK-iem Saloniki i Muratbey Usak Sportif - podopieczni Wojciecha Kamińskiego wygrali. Ponieśli porażkę z EWE Baskets Oldenburg. - Przy odrobinie szczęścia radomianie mogliby być wyżej w tabeli. Teraz są na piątym miejscu. Można powiedzieć, że jak na nowy produkt, nowe rozgrywki, Liga Mistrzów wypada bardzo dobrze i spełnia swoje zadanie - kończy Ignatowicz.