WP SportoweFakty: SKK w sobotnim meczu wrócił z bardzo dalekiej podróży.
Teohar Mollov: Tak wyszło. Najważniejsze, że zwyciężyliśmy.
[b]
Na kilka sekund przed końcem czwartej kwarty SKK przegrywał 71:74. Do końca wierzył pan w korzystny wynik?[/b]
- Oczywiście, po to między innymi wzięliśmy czas. W ostatniej akcji miała być trochę inna zagrywka. W pewnym momencie goście z Gliwic wybili nam piłkę i przesunęli się wyżej. Zawodnicy wzięli jednak sprawy w swoje ręce, jak widać z bardzo dobrym skutkiem.
Zwycięstwa drużyny z Siedlec nie można rozpatrywać tylko pod kątem świetnego rzutu Marcina Pławuckiego. Co było kluczem do wygranej SKK?
- Koszykarze z Gliwic zagrali bardzo dobry mecz. Chcieli przełamać się po ostatnich wyjazdowych porażkach i byli bardzo zdeterminowani. To było ciężkie spotkanie i wszystko musieliśmy sobie wywalczyć. We wcześniejszych meczach brakowało nam trochę szczęścia, teraz było ono przy nas.
Największy problem drużynie z Siedlec sprawiał Marcin Salamonik, który zdobył 31 punktów.
- Jest to świetny zawodnik. Podobnie jak w przypadku Marcina Sroki jest to gracz, który bardzo podnosi poziom I ligi. Można nawet powiedzieć, że obaj nie pasują do tych rozgrywek.
SKK ma obecnie bilans 6 zwycięstw oraz 8 porażek. Jak można go ocenić?
- Powinno być lepiej. Myślę, że moglibyśmy wygrać 1 lub 2 spotkania więcej. Sześć zwycięstw to nie jest jednak zły wynik. Na początku drugiej rundy czekają nas spotkania z teoretycznie słabszymi rywalami i tam musimy szukać swoich punktów. Jest szansa powalczyć o play-off.
A siedzi w głowie, że nie udało się jeszcze wygrać w tym sezonie na wyjeździe?
- Myślę, że to bardziej siedzi w głowie zawodnikom.
Jest to jednak jakiś poważniejszy problem, czy brakuje tylko przełamania?
- Nie miałbym nic przeciwko, żebyśmy powtórzyli drogę Nysy Kłodzko z poprzedniego sezonu i wygrywali mecze u siebie, a tylko sporadycznie na wyjeździe. Nie ukrywam, że mamy problem z tymi meczami i będziemy starali się to zmienić. Wydaje mi się, że wiele zależy od głów zawodników. Na wyjeździe nie ma takiej koncentracji jak na własnym parkiecie. U siebie czujemy wielką moc i gramy zdecydowanie lepiej.
Czyli nie jest to problem umiejętności tylko raczej mentalny?
- Zgadza się. Nie mamy też szczęścia. W Pruszkowie postawiłem na Kamila Czosnowskiego, który już na początku meczu doznał urazu. Potem się wszystko posypało.
Co w takim razie trzeba zrobić, aby w Tychach SKK stoczył wyrównany bój z GKS-em?
- Jakbym znał odpowiedzieć na to pytanie, to myślę, że wygralibyśmy na wyjeździe już wcześniej. Będę robił wszystko, aby odpowiednio zmotywować zawodników. Każdy musi wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje na boisku i musi wiedzieć, że na niego czeka zmiennik, który na pewno da dobrą zmianę. W sobotę pokazaliśmy, że nie ważne ile ma się kontuzji. Jeśli się walczy, to zawsze można sprawić niespodziankę.
Rozmawiał Jakub Artych
ZOBACZ WIDEO Jarosław Szeja: Realizuję marzenia