NBA: trwa seria Cleveland Cavaliers, Golden State Warriors pokonali Pelicans

Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Kevin Durant i Stephen Curry
Getty Images / Ezra Shaw / Na zdjęciu: Kevin Durant i Stephen Curry

Cleveland Cavaliers zanotowali piąte zwycięstwo z rzędu, kładąc kres zwycięskiej serii Memphis Grizzlies. Niespodziewanych porażek doznali natomiast Chicago Bulls oraz Atlanta Hawks. Golden State Warriors ograli NO Pelicans.

Cleveland Cavaliers w dobitny sposób zakończyli serię sześciu zwycięstw Memphis Grizzlies. Podopieczni Davida Fizdale'a, którzy w ostatnim czasie pokonali nawet Golden State Warriors, tym razem okazali się bez szans. Mistrzowie NBA rozbili ich na własnym parkiecie aż 103:86.

Złożyło się na to 29 punktów oraz 13 zbiórek Kevina Love'a, a duży wkład w 18. ligowy, piąty z rzędu sukces winno-złotych mieli też LeBron James (23 punkty, osiem asyst) oraz J.R. Smith (23 punkty). To właśnie dobra postawa tego ostatniego wyjątkowo cieszyła trener Kawalerzystów, Tyronna Lue. - Świetnie było go widzieć, trafiającego aż sześć rzutów zza łuku - komentował szkoleniowiec. Smith oddał w całym meczu dziesięć takich prób, więc osiągnął skuteczność na poziomie 60-procent.

Grizzlies zabrało wsparcia odpoczywającego Marca Gasola, cały czas niezdolny do gry jest ponadto Mike Conley. Podstawowy rozgrywający nie wystąpił w ośmiu ostatnich meczach swojego zespołu. Cavaliers wystąpili bez Kyrie'ego Irvinga. 15 grudnia obie drużyny czeka rewanż. Trener Lue powiedział po meczu, iż do Memphis nie udadzą się James, Love i właśnie Irving.

Słynne United Center zdobyte po raz czwarty w tym sezonie. W Wietrznym Mieście triumfowała Minnesota Timberwolves, napędzana przez młode gwiazdy, Zacha LaVine'a czy Andrew Wigginsa. Ten duet zdobył w sumie 47 punktów, blisko połowę całej drużyny. Goście pokonali kiepsko dysponowanych Chicago Bulls 99:94. Na nic zdało się 27 oczek Jimmy'ego Butlera. Dwyane Wade trafił tylko cztery na 13 oddanych prób z pola.

ZOBACZ WIDEO Stoch i Kot po Lillehammer: w naszej drużynie jest moc (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Wydawało się, iż Atlanta Hawks odżegnała problemy, które towarzyszyły aż siedmiu przegranym z rzędu, bo ich dwa ostatnie mecze kończyły się zwycięstwami. Teraz nadarzyła się idealna sposobność, aby kontynuować tę passę, ale Jastrzębie nie dotrzymali kroku plasującym się niżej w tabeli, grającymi notorycznie słabo w ofensywie Orlando Magic.

Goście z Florydy trafili 15 rzutów zza łuku, mieli 36 drużynowych asyst, a w pokonaniu Hawks nie przeszkodził im nawet brak Nikoli Vucevicia czy porażka na tablicach w stosunku 28-45. Magic poprowadził duet Elfrid Payton - Serge Ibaka. 22-latek zdobył najlepsze w karierze 26 punktów oraz imponując 14 asyst, a Kongijczyk, posiadający także hiszpańskie obywatelstwo, dodał 29 oczek. Ostateczny wynik 131:120.

Nie było łatwo, szybko i przyjemnie, ale Golden State Warriors zanotowali następny triumf. Chociaż New Orleans Pelicans prowadzili jeszcze niewiele ponad cztery minuty przed końcem meczu, podopieczni Steve'a Kerra wyszli z opresji i utrzymali korzystny wynik. Kluczowym przechwytem popisał się Draymond Green, autor triple-double - 12 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst. Piłkę stracił wówczas Anthony Davis, a następnie ten sam zawodnik został ukarany przewinieniem technicznym. Goście triumfowali 113:109.

Co ciekawe, obie drużyny trafiły dokładnie tyle samo, 14 rzutów zza łuku. Warriors specjalizują się w tym elemencie, lecz tym razem rywale nie odstawali. Stephen Curry, trafiający niesamowite próby, zapisał na swoim koncie 30 oczek, a Kevin Durant miał ich 27. Obecny bilans GSW to 22-4, są liderami całej NBA.

Wspaniale wrócili do meczu, aby ostatecznie uznać wyższość przeciwników. Mowa o New York Knicks, którzy rozpoczęli czwartą kwartę od serii 15-2, co pozwoliło im odrobić straty. Gdy wydawało się jednak, że wszystko zmierza dla nich we właściwym kierunku, Phoenix Suns znów zaczęli trafiać. Przez ostatnie półtorej minuty żadna drużyna nie przeprowadziła jednak skutecznej akcji, więc o wyniku spotkania zadecydowała dogrywka.

W dodatkowych pięciu minutach bohaterem miejscowych został Eric Bledsoe. 27-latek zdobył 31 punktów, a osiem w dogrywce. W tym także te dwa kluczowe, 30 sekund przed końcem. Carmelo Anthony odpowiedział niecelnym rzutem z półdystansu, wcześniej z powodu sześciu popełnionych fauli parkiet zmuszony był opuścić Kristaps Porzingis. Suns finalnie pokonali Knicks 113:111. Łotysz uzbierał 34 oczka oraz osiem zbiórek.

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - Memphis Grizzlies 103:86 (32:20, 26:23, 15:15, 30:28)
(Love 29, James 23, Smith 23 - Randolph 18, Harrison 13, Williams 13)

Atlanta Hawks - Orlando Magic 120:131 (34:35, 28:37, 34:27, 24:32)
(Howard 20, Schroder 19, Sefolosha 17, Millsap 17 - Ibaka 29, Payton 26, Fournier 23)

Chicago Bulls - Minnesota Timberwolves 94:99 (38:22, 18:30, 19:26, 19:21)
(Butler 27, Lopez 14, Wade 12 - LaVine 24, Wiggins 23, Dieng 16, Towns 16)

New Orleans Pelicans - Golden State Warriors 109:113 (35:29, 30:29, 29:37, 15:18)
(Davis 28, Galloway 20, Frazier 13 - Curry 30, Durant 27, Thompson 17)

Phoenix Suns - New York Knicks 113:111 po dogrywce (31:25, 23:21, 31:27, 16:28, d1. 12:10)
(Bledsoe 31, Chriss 14, Knight 14, Chandler 13, Tucker 13 - Porzingis 34, O'Quinn 22, Lee 14)

Portland Trail Blazers - Oklahoma City Thunder 114:95 (32:31, 26:21, 24:19, 22:24)
(Plumlee 18, Lillard 17, McCollum 15, Harkless 15 - Westbrook 20, Adams 14, Grant 11)

Komentarze (2)
yokoyoko
14.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ten Kluczowy przechwyt którym popisał się Green to był piękny faul na Davis'ie przy stanie 109-111 - dwie łapki na plecach podczas całej akcji obronnej... 
avatar
Romano
14.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejna frajerska porażka Chicago.