Podopieczni Teohara Mollova przeżywali w ostatnich tygodniach trudne chwile. Przełomowy może okazać się heroiczny bój z GTK Gliwice (85:80), który trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Przypomnijmy, że w końcówce czwartej kwarty Marcin Pławucki oddał fantastyczny rzut za trzy, który doprowadził do dogrywki.
[b]
WP SportoweFakty: Kiedy ostatnio grał pan w tak szalonym meczu?[/b]
Rafał Stefanik: W poprzednim sezonie w barwach Trefla Sopot, kiedy to graliśmy ze Startem Lublin na ich hali i Anthony Ireland trafił równo z syreną, dając nam pierwsze zwycięstwo na wyjeździe.
Do końca wierzyliście w zwycięstwo? W końcówce czwartej kwarty sytuacja SKK była już bardzo słaba.
- Oczywiście, że tak! Gdybyśmy nie wierzyli w zwycięstwo to nie mielibyśmy po co wychodzić na parkiet!
W dogrywce zagraliście na fali entuzjazmu? Od początku dodatkowego czasu byliście stroną dominującą.
- Po celnym rzucie Marcina Pławuckiego, który dał nam dogrywkę, chcieliśmy pójść za ciosem i cała ławka żyła i pomagała kolegom na parkiecie. Byliśmy pewni, że ten mecz już jest nasz.
ZOBACZ WIDEO Stefan Horngacher: To dla mnie żadne zaskoczenie (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Po raz pierwszy w tym sezonie pokonaliście zespół z czołówki I ligi. To zwycięstwo doda wam jeszcze więcej wiary w swoje umiejętności?
- Tydzień temu braliśmy udział w meczu słodkich, w którym mieliśmy okazję zagrać z drużyną z ekstraklasy ze Startem Lublin. Było kilka momentów, gdzie graliśmy z nimi jak równy z równym. Myślę, że ten sparing pomógł nam jeszcze bardziej uwierzyć we własne umiejętności i walczyć z każdym zespołem. I nie czujemy się dużo gorsi od drużyn z czołówki.
Niedługo koniec pierwszej rundy rozgrywek. Jak oceni pan bilans 6 zwycięstw i 8 porażek?
- Na pewno ten wynik nas nie satysfakcjonuje, bo stać nas na zdecydowanie więcej niż pokazuje bilans. Póki co jesteśmy na 8. miejscu, które daje udział w play-off, więc też nie ma co załamywać rąk, ale na pewno mogliśmy mieć te 1-2 zwycięstwa więcej.
Największym problemem zespołu jest obecnie gra na wyjazdach? Nie wygraliście jeszcze w tym sezonie żadnego meczu na obcych parkietach.
- To fakt, jesteśmy jedną z trzech drużyn, która jeszcze nie wygrała w tym sezonie na wyjeździe. Wierzymy jednak, że się przełamiemy już w meczu z Tychami i chcemy utrzymać pozycję w tabeli przed drugą rundą.
Tak jak pan mówi, złą passę będziecie mieli okazję przełamać w niedzielę w Tychach. To będzie trudny mecz?
- Na pewno będziemy dobrze przygotowani do meczu w Tychach i będziemy chcieli go wygrać i w dobrych humorach rozjechać się na święta do domów.
A jak pan spędzi święta?
- Święta spędzę jak co roku z rodziną. Na pewno trochę odpocznę fizycznie i psychicznie od koszykówki, ale też nie pozwolę sobie na duże lenistwo i podjadanie, bo trzeba się dobrze przygotować do drugiej rundy, która będzie dla nas bardzo ważna.
Rozmawiał Jakub Artych