Beniaminek sprawdzał cenę Qyntela Woodsa. Michał Baran: Analizujemy rynek, jesteśmy na bieżąco

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

- To nie jest koszykarski manager na komputerze, w którym można się bawić. Pracujemy z ludźmi i my ich szanujemy. Czasami trzeba jednak podjąć męskie decyzje - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Baran, szkoleniowiec Miasta Szkła Krosno.

[b]

WP SportoweFakty: Sporo ostatnio mówi się o tym, że w drużynie z Krosna mogą nastąpić kolejne zmiany? Czy faktycznie one nastąpią?[/b]

Michał Baran: Na dzisiaj zostajemy w tym składzie, który mamy obecnie do dyspozycji. Od początku sezonu szukaliśmy wysokiego zawodnika, który załatałby dziurę w strefie podkoszowej. Udało się ściągnąć Seida Hajricia. Koszykarz spisuje się naprawdę dobrze, a wciąż ma rezerwy w grze. Jeśli dojdzie do optymalnej formy, to będziemy mieli z niego duży pożytek.

Czy będą kolejne zmiany? Nie wykluczamy takiej możliwości, bo to jest biznes. Aczkolwiek w tym momencie jest duży szum, sporo się o tym mówi, a nie do końca to wszystko prawda. Uważam, że mamy kompletny skład. Będziemy pracować nad tym, żeby rozwijać zawodników. Chcemy, aby z każdym miesiącem nabierali doświadczenia.

Patryk Pełka też jest w tym gronie? Ostatnio praktycznie nie pojawia się na parkiecie.

- Nie jest tajemnicą, że Patryk Pełka otrzymał zielone światło na zmianę klubu. Jeżeli jakiś zespół będzie zainteresowany jego osobą, to nie będziemy robili mu żadnych problemów. Po przyjściu Seida Hajricia jego minuty spadły prawie do zera. Żaden z zawodników nie chce przesiedzieć na ławce całego sezonu. Rozumiem jego podejście, tym bardziej, że jest to dobry i ambitny koszykarz.

ZOBACZ WIDEO Martyna Czech zmiażdżyła rywalkę na gali Ladies Fight Night

Ktoś już zgłosił się po Patryka Pełkę?

- Tak. Były zapytania z różnych klubów o jego osobę, ale to Patryk podejmie ostateczną decyzję.

Inni koszykarze wzbudzają zainteresowanie?

- Nie dostałem żadnej informacji na ten temat. Jesteśmy spokojni, pracujemy na treningach ciężko. Trzeba sobie jedno powiedzieć: to nie jest koszykarski manager na komputerze, w którym można się bawić. Pracujemy z ludźmi i my ich szanujemy. Aczkolwiek czasami trzeba podjąć męskie decyzje. Jeśli będę widział, że ktoś sobie z grą w PLK nie radzi, to nie zawaham się zrobić zmian.

Czy te słuchy o ewentualnych zmianach nie pojawiły się stąd, że po sześciu zwycięstwach rozbudziliście apetyty kibiców, którzy zaczęli mówić o awansie do play-offów.

- I tak, i nie. Trzeba zdać sobie sprawę, że za każdą zmianą idą plusy, ale także minusy. Wiemy, iż jeden Chris Czerapowicz na "trójce" nie będzie zdobywał po 30 punktów w każdym spotkaniu. Analizujemy sytuację, ale chcemy rozwijać swoich zawodników. Najlepszy przykład? Szymon Rduch, który otworzył się w spotkaniu z Polpharmą. Trafił cztery "trójki". Nie wypadł gorzej od Chrisa Czerapowicza.

Czyli przydałoby się wzmocnienie na pozycji 1-3?

- Analizujemy rynek. Rozglądamy się za zawodnikami i jeśli faktycznie zdarzy się okazja, to dlaczego nie? Nigdy nie mów nigdy. Musimy być przygotowani na każde wydarzenie, ale na dzisiaj nie ma żadnej presji, nacisków i konkretów. Przyjście kolejnego zawodnika powoduje, że ktoś straci minuty.

To duże ryzyko.

- To prawda. Powtarzam: zespół jest dobrze zbilansowany, ale i niedoświadczona. I to odbija nam się czkawką. Tego doświadczenia głównie brakuje nam w meczach wyjazdowych.

[b]

Dzwoniliście do agenta Qyntela Woodsa?[/b]

- Tak, byliśmy w kontakcie. Temat był jednak krótki, bo po usłyszeniu ceny zrezygnowaliśmy.

To aż tak duża suma?

- Myślę, że ten zawodnik jest wart tych pieniędzy.

Trener chciał mieć takiego zawodnika w swoich szeregach?

- Mogę nawet powiedzieć, że gdyby Qyntel był w naszej cenie, to i tak byśmy się na niego nie zdecydowali. Preferuje po prostu inny model zawodników.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: