Piotr Ignatowicz: Często sobie pomagamy

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W niedzielnym pojedynku 15. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki rywalizowali trenerzy, którzy świetnie się znają. Prowadzony przez Marka Łukomskiego King Szczecin pokonał dowodzony przez Piotra Ignatowicza AZS Koszalin 76:65.

Obaj trenerzy w przeszłości wspólnie grali i stawiali pierwsze kroki również, jako szkoleniowcy. Wtedy to Piotr Ignatowicz był pierwszym trenerem Rosy Radom grającej jeszcze w II oraz I lidze. Później w Radomiu dłużej pozostał Marek Łukomski, który przez kilka lat był asystentem Wojciecha Kamińskiego.

Ciekawostką jest fakt, że Łukomski ma znakomity bilans bezpośrednich pojedynków już jako pierwszy szkoleniowiec. Jego King Szczecin w poprzednim sezonie dwa razy pokonał PGE Turów Zgorzelec, czyli poprzedni klub Ignatowicza. W niedzielę był lepszy od AZS-u Koszalin (76:65).

- Gratulacje dla drużyny Kinga, trenera Marka Łukomskiego i całego sztabu. Moi dobrzy koledzy. Często sobie nawet pomagamy, wymieniamy się doświadczeniami. Pracowaliśmy i graliśmy razem, więc często się wspieramy oprócz oczywiście tego meczu, w którym gramy przeciwko sobie - przyznał szkoleniowiec Akademików.

AZS Koszalin w pierwszej połowie niedzielnego meczu poradził sobie z ofensywną siłą gospodarzy. Stracił tylko 33 punkty. Nie potrafił jednak wykorzystać tego faktu. - Nie zagraliśmy najlepszego spotkania, ale to jest zasługa też Wilków. Trochę nas wybijali z rytmu. Stosowali obronę strefową a czasami agresywny nacisk lub przekazywanie zawodników. To nam sprawiało trochę problemów. Za nerwowo graliśmy. Na początku mieliśmy kilka otwartych rzutów i piłka nie wpadła do kosza. To spowodowało, że później nie zawsze podejmowaliśmy dobre decyzje - tłumaczył Ignatowicz.

Kluczowa okazała się trzecia kwarta. Właściwie tylko w tej odsłonie gospodarze zagrali na miarę swoich ofensywnych możliwości. Zdobyli 28 punktów i powiększyli przewagę do 14 "oczek". - Mecz nie układał się najgorzej, z niewielką przewagą Wilków. W trzeciej kwarcie złapali wiatr w żagle i trafili kilka "trójek" z rzędu. To podcięło nam trochę skrzydła. Kikowski, który w pierwszej połowie rzucił dwa punkty w drugiej się rozstrzelał. Za łatwo posypały nam się zasady obrony zespołowej - analizował trener AZS-u.

ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy

Komentarze (0)